sobota, 10 stycznia 2015

czwartek, 8 stycznia 2015

Zła i dobra wiaomość

To już koniec podróży w świecie Młodych Tytanów. Dziękuje bardzo wszystkim tym, którzy znaleźli czas żeby przeczytać moje opowiadanie. Mam dobrą wiadomość dla tych, którzy chcą wiedzieć co dalej. Pojawi się druga część opowiadania, jeszcze nie wiem kiedy, ale jak tylko napisze i stworzę bloga to dam znać oraz dam linka. Proszę, żebyście dodawali komentarze.
Do zobaczenia :)

Pożegnanie

*  *  *  *  *  *

*Firmeza*

Pomimo tego, że poszliśmy późno spać, ja i tak obudziłam się przed świtem i nie mogłam zasnąć. Wstałam i poszłam na dach. Patrzyłam na wschodzące słońce.
- Co ty tu robisz?-usłyszałam głos za sobą.. Odwróciłam się i zobaczyłam Raven.
- Mogłabym zapytać ciebie o to samo.
- Pierwsza zadałam pytanie.
- Po prostu nie mogłam spać. A ty?
- Też nie mogłam.
Przez długi czas stałyśmy w ciszy, którą przerwała dziewczyna.
- Pewnie już się domyślasz, ale nie jesteśmy siostrami.
- Domyśliłam się po walce ze Slade'em. Ale ciągle nie wiem czego ode mnie chciał Trygon.
- Pewnie żebyś otworzyła portal, wiedział że mnie tak łatwo nie przekona, a skoro masz ostrzeżenie na swoim ciele to oznacza, że możesz otworzyć portal.
- Aha.
- Musiałaś się zgodzić na wesołe miasteczko?
- Musiałam.
- Chodź, pewne reszta już wstała.
Poszłyśmy do salonu. Reszta Tytanów faktycznie już wstała. Bestia z Gwiazdą nie mogli się doczekać aż pójdziemy do wesołego miasteczka. Po śniadaniu czyli po 10 ruszyliśmy na miasto. Rozdzieliliśmy się i każdy poszedł w swoją stronę. Raven do księgarni, Gwiazdka do centrum handlowego, Robin do sklepu z bronią, Bestia do salonu gier, a Cyborg do komputerowego, tylko ja nie miałam się gdzie podziać. Każdy z Tytanów chciał żebym poszła z nim ale ja nie chciałam. Umówiliśmy się, że o 13 spotkamy się w ulubionej pizzerii Tytanów. Wolnym krokiem kierowałam się w jej stronę, zapamiętując jak najwięcej szczegółów, bo w końcu będę musiała opuścić ten świat. Kiedy dotarłam do pizzerii zobaczyłam, że wszyscy już są. Usiedliśmy przy stoliku i rozpoczęła się wojna, jaką mamy zamówić pizze., każdy chciał inną. Cyborg i Robin chcieli mięsną, Gwiazdka owoce morza, a Bestia wegetariańską, Raven nie miała swojej ulubionej ale raczej była za mięsną tak jak ja. W końcu zamówiliśmy dwie duże mięsną i jedną dużą, po pół wegetariańska i owoce morza. Po zjedzonej pizzy poszliśmy do wesołego miasteczka. Wszyscy od razu się rozdzieliliśmy. Prze wyjściem z wieży postanowiłam, że z każdym Tytanem pójdę na jakąś atrakcje. Najpierw poszukałam Robina. Poszliśmy na przyrząd do mierzenia siły ciosu. Później jakimś cudem spotkałam Gwiazdkę. Poszłam z nią na cymbergaja. Oczywiście ja wgrywałam, miałam większą wprawę od niej, w końcu za każdym razem jak byłam nad morzem to grałam w to. Po pewny czasie Gwiazdka załapała o co chodzi i szanse się trochę wyrównały. Za którymś razem był remis. Skończyłyśmy grę i każda poszła w swoją stronę. Poszłam do salonu gier i spotkałam tam Cyborga z Bestią. Urządziliśmy zawody, oni kontra ja w wyścigach samochodowych. Oczywiście ja wygrałam. Teraz została mi tylko Raven. Zaczęłam jej szukać od mroczniejszych części miasteczka. Znalazłam ją przy Domu Strachów. Weszłyśmy tam. Ten dom nie był wcale taki straszny. Parę straszydeł i odgłosów. Jak tylko wyszłyśmy to Raven od razu się ulotniła. Zaczęłam krążyć po miasteczku. Przy budce z watą cukrową zobaczyłam Alexa. Odwrócił się w moją stronę i się uśmiechnął ukazując białe kły. Wziął niebieską watę cukrową i podszedł do mnie, a ja się do niego uśmiechnęłam.
- Chcesz trochę?-zapytał.
- Nie, dzięki.
- Wiem, że chcesz. No weź. Oczy ci się świecą. No weź, nie krępuj się.
- No dobra, skoro tak mnie namawiasz, ale trochę.-zaśmiał się i dał mi całą watę.
- Nie wiesz co to znaczy trochę?
- Przecież to mała wata.
- Trzymaj.-oddałam mu watę, ale oczywiście wcześniej urywając sobie kawałek.
- Może się przejdziemy?
- Pewnie.
Wyprowadził mnie z miasteczka i zaczął gdzieś prowadzić. Szliśmy w ciszy, ale ta cisza była przyjemna. Nawet nie zauważyłam jak się ściemniło. W pewnym momencie złapał mnie za rękę i szliśmy dalej trzymając się za ręce. Po chwili zatrzymał się przy wielkim drzewie. Spojrzałam w niebo i zobaczyłam księżyc w pełni, był przepiękny. Nie mogłam przestać się na niego patrzeć. Z transu wyrwał mnie głos Alexa.
- Musimy się stąd wynosić.
- Ale jak to? Przecież mówiłeś, że dasz mi tydzień.
- Chciałem, ale nie sądziłem, że tak szybko ciebie tu znajdzie, jeśli się nie wyniesiemy dzisiaj stąd to jest duże prawdopodobieństwo, że jutro zginiesz.
- Ale ja nie mogę ich zostawić.-w tym momencie złapał mnie za ramiona i kazał spojrzeć w oczy.
- Jeśli tu zostaniesz zginiesz, jeśli Tytani będą przy tym to oni też zginą, tego chcesz?
- Nie, ale nie wiem jak mam im to powiedzieć.
- Nie musisz.-usłyszałam głos Robina.
Alex puścił mnie i odwrócił się w stronę chłopaka, a ja za nim. Okazało się, że przyszli wszyscy Tytani.
- Wy wiecie?-zapytałam.
- Tak.-odpowiedziała Gwiazdka i rzuciła mi się w ramiona.
Z moich oczu poleciały łzy. Spojrzałam na wszystkich Tytanów, będę za nimi tęsknić.
- Pamiętaj, że zawsze możesz tu wrócić.-odezwała się Raven.
- Idź już, czas ucieka.-powiedział Cyborg.
Pobiegłam do nich i każdego po kolei przytuliłam.
- Ale muszę się spakować.
- O to się nie martw.-oznajmił Bestia i podał mi niebieski plecak.-zajęliśmy się tym.
Z powrotem podeszłam do Alexa. Objął mnie ręką, dodając mi otuchy.
- Będę tęsknić.-powiedziałam.
- My też.-odpowiedzieli chórem.
- Pilnuj jej.-odezwał się Robin.
- Nie martw się, obiecuje, że będę jej chronić.-odpowiedział Alex.
Założyłam plecak na plecy. Alex objął mnie. Nagle poczułam nieprzyjemny ucisk w żołądku i cały świat zniknął mi z oczu. Tak zakończyła się pierwsza część mojej wędrówki, która była zaledwie początkiem. Nie wiedziałam co mnie czeka na końcu tej drogi, ale wiedziałam jedno: mam przyjaciół, na których mogę polegać.


Koniec części pierwszej

środa, 7 stycznia 2015

Blizny i tatuaże

*  *  *  *  *  *

*Firmeza*

- Jak się czujesz?-zapytał z troską.
- Szczerze czy kłamstwo?
- Tym razem szczerze.
- A wiesz co ci powiem?
- Nie wiem, ale pewnie zaraz się dowiem.
- Nawet dobrze.
- To fajnie.-uśmiechnął się do mnie ukazując białe uzębienie.-Podjęłaś decyzje?
- Tak, idę z tobą.
- Ale?
- Dasz mi tydzień.
- Dobra ale pamiętaj, że tu chodzi o twoje życie.
- Będę pamiętać.
Nagle moje ręce od łokcia do nadgarstka, zaczęły się świecić. Światło zniknęło i dopiero teraz zauważyłam znaki na nich. Spojrzałam na chłopaka w niemym pytaniu.
- Spotkałaś wilki-żywioły?
- Tak, ale skąd wiesz?
- Sam je spotkałem, to one powiedziały mi o tobie. Te znaki oznaczają, że możesz je przywołać w każdej chwili, że Unmei należy do ciebie oraz, że władasz WSZYSTKIMI żywiołami.
- Jak to WSZYSTKIMI? Nawet pobocznymi?
- Tak ale musisz wiedzieć z jakich żywiołów pochodzą, nazwę i mniej więcej wygląd.
- Co oznacza "Unmei"?
- "Przeznaczenie", ponieważ wielu ludzi wiązało z tym mieczem swoją przyszłość.
- A te znaki?-wskazałam na moje ręce.
- Na prawej od góry jest "Suiton", co oznacza "woda", potem "Katon", czyli "ogień". Ten znak co jest podzielony na pół i znajduje się na prawej i lewej ręce to "Raiton", czyli "błyskawica". Na lewej od dołu: "Futon", czyli "wiatr", a na samej górze "Doton", czyli "ziemia".
- Tak nazywają się wilki.
- Imię każdego z nich oznacza żywioł, którym jest dany wilk.
- To po japońsku?
- Tak.
- Mam jeszcze jedno pytanie.
- Jakie?
- Czego ty nie wiesz?
- Wielu rzeczy.
Po chwili do sali wszedł Robin.
- Dzięki za info.-powiedział.
- Nie ma za co.-Alex uśmiechnął się do Robina ale ten uśmiech był fałszywy.
- Jakie info?-zapytałam.
- Miałem mu przekazać jak się obudzisz.
- Kiedy ty...?
To tajemnica.
Usłyszałam jego głos w mojej głowie.
- Jak się czujesz?-zapytał przywódca.
- Dobrze, a gdzie reszta?
- Odpoczywają.
- Ty też powinieneś.
- Ja już odpocząłem.
- Dobra, widzę, że wszystko w porządku więc ja się zmywam. Do zobaczenia.-uśmiechnął się do mnie, a ja odwzajemniłam uśmiech.
- Dzięki za pomoc Superbohaterze.
- Przyjemność po mojej stronie, Księżniczko.-po tych słowach po prostu zniknął.
- Mogę już stąd wyjść?-zapytałam.
- A dobrze się czujesz?
- Tak.
- Dobra. Poradzisz sobie?
- Tak.
- Okej. Przyjdź później do salonu.
- Ok.
Wyszedł z sali. Chwile odczekałam, wstałam i zakręciło mi się w głowie. Z powrotem usiadłam, poczekałam chwilę i znowu wstałam. Ruszyłam do mojego pokoju. Cały czas kręciło mi się w głowie. Weszłam do pokoju i na łóżku zauważyłam mój miecz. Zapewne Alex go tu przyniósł. Usiadłam na łóżku i wyciągnęłam go z pochwy. Był piękny. Promienie słońca przepięknie odbijały się od ostrza. Włożyłam miecz z powrotem do pochwy i odłożyłam na półkę obok książek. Z szafy wzięłam świeże ciuchy i poszłam się umyć. Po zakończonym prysznicu, cała goła podeszłam do lustra. Spojrzałam na swoje odbicie z podniesioną głową. Kiedyś nie przejmowałam się jak wyglądem bo nie miałam dla kogo,a dla siebie nie było warto. Teraz miałam przyjaciół, miałam dla kogo żyć.Moje długie prawie na całą długość pleców, brązowe włosy były cudowne. Niebieskie oczy z czarnymi obwódkami, pełne usta, talia klepsydry, duże jędrne piersi i długie nogi. Skromnie mówiąc byłam ładna. Moje znaki, a raczej tatuaże na rękach w kolorze szafiru dodawały uroku. A rany powstałe w wyniku walki ze Slade'em dodawały jeszcze więcej uroku mimo, że były paskudne. Rana na brzuchu zaczynała się od lewej piersi, ciągnęła się nad pępkiem, a kończyła na prawym boku. Nie była głęboka, ale do płytkich też się nie zaliczała. Blizna po niej będzie symbolem mojej pierwszej walki na miecze. Druga rana była nieco płytsza i znajdowała się na prawej łydce. Na szczęście nie była długa. Ubrałam się i wyszłam. Poszłam do salonu, tam na mnie czekali już wszyscy Tytani. Natychmiast podbiegli do mnie Bestia i Gwiazdka, Cyborg był trochę spokojniejszy, za to Raven i Robin stali w miejscu. Gwiazdka i Bestia przekrzykiwali się przez siebie tak, że nic nie zrozumiałam.
- Niech jeden powie!-w końcu wydarł się na cały głos Cyborg.
- A o co chodzi?-zapytałam.
- Jutro przyjeżdża wesołe miasteczko-powiedziała Gwiazdka z entuzjazmem.
- A Robin powiedział, że jak nie będziesz chciała iść to nie pójdziemy.-dokończył Bestia.
Spojrzałam na Robina, a on tylko wzruszył ramionami i się uśmiechnął.
- Z wielką chęcią pójdę.
- Super!
- Wiedziałem, że się zgodzi!
I znowu zaczęli krzyczeć. Po chwili Robin ich uspokoił. Przez resztę dnia graliśmy, oglądaliśmy i robiliśmy inne dziwne rzeczy. Było na prawdę fajnie. Będzie ciężko mi ich opuścić. Nie wiedziałam jeszcze jak mam im to przekazać ale na szczęście mam jeszcze na to tydzień. Na razie się tym nie przejmowałam, skupiając uwagę na zabawie z przyjaciółmi.

wtorek, 6 stycznia 2015

Prawdziwa postać

*  *  *  *  *  *

*Firmeza*

Oczy otwierałam powili. Gdy wreszcie mój wzrok się wyostrzył zobaczyłam, że znowu leżę w sali szpitalnej. Usłyszałam ciche pikanie. Okazało się, że to kardiogram. W sali nikogo nie było. Przymknęłam oczy i czekałam aż w końcu ktoś mnie stąd zabierze. Po chwili drzwi otworzyły się i ujrzałam dwie postacie. Otworzyłam szerzej oczy i rozpoznałam Alexa i Robina.
- Hej, Księżniczko.-odezwał się niebiesko włosy.
- Witaj, Książę. Ciesze się, że nic wam nie jest.
- Wyglądasz gorzej od nas.-zaśmiał się Robin.
- Bywa.
- Jak się czujesz?-zapytał z troską Alex.
- Szczerze czy kłamstwo?
- Kłamstwo.
- Jak nowo narodzona.
- To dobrze.
- A ktoś może wpadł na pomysł jak usunąć ze mnie mikrosondy?
- Alex ma pewien pomysł.-spojrzałam na chłopaka z wytrzeszczonymi gałami.
- Nie patrz tak na mnie. Czasami uda mi się wymyślić coś genialnego.-uśmiechnął się do mnie, a ja dopiero teraz zauważyłam białe kły. Czy on kiedyś przestanie mnie zaskakiwać?
- Co to za pomysł?
- Nie wiem czy podołasz temu zadaniu.-albo mi się wydaje, albo on się ze mną droczy.
- Muszę najpierw je poznać.
- Ewentualnie mogę ci powiedzieć.-nie, jednak mi się nie wydawało.
- Powiesz albo skopie ci dupę.
- Dzieci, możecie przestać się droczyć?-odezwał się Robin, o którego istnieniu kompletnie zapomniałam.
- Możemy.-odpowiedzieliśmy równo, spuszczając głowy, żeby po chwili je podnieść i zacząć się śmiać.
- Dobra ale tak na poważnie co to za pomysł?-zapytałam.
- Wystarczy, że przywołasz wszystkie żywioły.
- Dobra.
Zamknęłam oczy i zaczęłam przywoływać wszystkie żywioły. Nie było to łatwe, ponieważ mikrosondy Slade'a zablokowały moją magiczną moc. Po chwili poczułam słabą obecność żywiołów. Cały czas próbowałam uwolnić większą moc ale nie byłam w stanie. Nagle ogarnęło mnie zmęczenie. Nie miałam siły na nic. Zerwałam połączenie, a dalej nie wiem co się działo bo ogarnęła mnie ciemność.

*Alex*

Cały czas próbowała się połączyć z żywiołami, czułem jak bardzo się stara, lecz jej to nie wychodziło. Po chwili moc, którą wcześniej czułem osłabła. Po paru sekundach, odczyty z kardiogramu przemieniły się w linie prostą. Robin chciał do niej podbiec ale nie pozwoliłem mu.
- Co ty robisz?! Trzeba jej pomóc?!
- Po pierwsze: uspokój się. Po drugie: nie potrzebuje naszej pomocy. Nie jesteś tak przeszkolony jak ja i nie  czujesz mocy pochodzącej od innej istoty, nie wiesz tego ale jej magiczna moc nie zniknęła więc nie umarła.
- A co może sobie odpoczywa?!
- Nie zbiera moc, nic jej nie jest, jej serce przestało bić, bo magowi jej klasy na kilka minut może się zatrzymać żeby zebrać moc. Musimy w nią uwierzyć.
- Jesteś pewny.
- Tak. Możesz wykorzystać tą przerwę i powiedzieć reszcie Tytanów jak wygląda sytuacja.
- Dobra, ale zawołasz mnie jak się obudzi?
- Tak.-i wyszedł.
Mam nadzieję, że nie przyjdzie jej do głowy żeby się poddać. Siedziałem i patrzyłem na jej ciało czekając aż w końcu się obudzi.

*Firmeza*

Otworzyłam oczy, ku mojemu zdziwieniu stałam, a nie leżałam. Wokół mnie panowała absolutna ciemność. Po paru minutach moje oczy przyzwyczaiły się do mroku ale i tak nic nie zauważyłam. Po chwili zauważyłam pięć postaci zbliżających się do mnie. Gdy były bliżej zauważyłam, że to są wilki. Każdy miał inny kolor sierści. Pierwszy od lewej miał złotą sierść, otoczoną błyskawicami. Kolejny miał sierść w kolorze wody i był nią otoczony. Sierść trzeciego była szara, a gdzieniegdzie miał powplatane liście. Następny był cały z ognia. Wygląd ostatniego ciężko opisać bo był półprzezroczysty. Nie wiedziałam co mam zrobić. Wilki były coraz bliżej. Ustawiłam się w pozycji obronnej.
- Nie chcemy zrobić ci krzywdy.-odezwał się niebieski wilk.
- Kim jesteście?
- Jak ja nienawidzę tego pytania.-tym razem powiedział szary wilk.
- A zatem jak powinno brzmieć pytanie?-zapytałam się go.
- Określenie "kim" bardziej pasuje do ludzi, a my do nich się nie zaliczamy. Więc pytanie powinno brzmieć: Czym jesteście?
- Dobra, zatem czym jesteście?
- A jak myślisz?-włączył się do rozmowy złoty wilk.
- Wyglądacie jak wilki ale nimi nie jesteście, prawda?
- Dobre rozumowanie, tak samo jak ty wyglądasz jak człowiek to nim nie jesteś, to my nie jesteśmy wilkami chociaż jesteśmy do nich podobni. Dużo istot, które nas widziały nazywały nas wilkami. Tak na prawdę jesteśmy wilkami ale jednocześnie nimi nie jesteśmy.-wyjaśnił mi czerwony wilk.
- To w końcu czym jesteście?
- Wilkami, ale nie takimi zwykłymi. Jesteśmy żywiołami w postaci wilka.-odezwał się ten półprzezroczysty.
- Łał. Niesamowite.
- Dobra, kwestie tego czym jesteśmy mamy wyjaśnioną. Teraz pora na coś trudniejszego.-powiedział złoty.
- Jak macie na imię?
- Ja mam na imię Raiton.-przedstawił się złoty wilk.
- A ja z kolei Suiton-odezwał się niebieski.
- Ja Doton.-szary.
- Jestem Katon-czerwony.
- Futon, miło mi.-oznajmił z uśmiechem półprzezroczysty
- Miło mi was poznać, ja jestem Firmeza.
- Wiemy kim jesteś.-oznajmił Katon.
- Czy wszyscy wiedzą kim jestem oprócz mnie?-zapytałam z irytacją.
- Nie wszyscy, tylko ci którzy powinni, a poza tym władasz pięcioma żywiołami czyli powinniśmy ciebie znać. A poza tym czekaliśmy na ciebie setki tysięcy lat.-wyjaśnił mi Raiton.
- Ale czemu na mnie czekaliście?
- Bo jesteś wyjątkowa, pomimo tego, że wiele ludzi władało żywiołami my czekaliśmy tylko na ciebie. Tylko ty jesteś w stanie przywołać nas w pełnej postaci.-oznajmił Doton.
- Ale wcześniej powiedzieliście, że ludzie nazwali was wilkami czyli już ktoś was widział.
- Tak, ale jeszcze nikt nas nie mógł przywołać do świata magii w prawdziwej postaci.-wyjaśnił Suiton.
- Aha. Mam pytanie.
- Jakie?-zapytali wszyscy równo.
- Czy ja... umarłam?
- W pewnym sensie tak, ale tylko po to żeby za chwile obudzić się wolna od tych cholernych mikrosond i spotkać się z nami.-powiedział Suiton.
- To dobrze.
- Musisz już wracać, ale przed tym zawrzyjmy układ.
- Jaki?
- Będziesz mogła nas przywołać kiedy zechcesz.
- A w zamian?
- Nie zapomnisz o nas.-lekko się zarumieniłam.
- Pewnie, że nie zapomnę. Co teraz?
- Uderzymy w ciebie mocą naszych żywiołów, po chwili obudzisz się w normalnym świecie, o ile można go tak nazwać. Ale nie możesz nikomu powiedzieć o nas, chyba że to będzie nagły wypadek. Ewentualnie twój chłopak może się dowiedzieć.
- To nie jest mój chłopak.-mój rumieniec trochę mocniej się zabarwił.
- Jeszcze zobaczymy, a i mamy dla ciebie jedną radę.
- Jaką?
- Idź z Alexem. Gotowa?
- Tak.
Zamknęłam oczy i czekałam aż uderzą we mnie żywiołami. Po chwili poczułam uderzenia, sądziłam ze będzie bolało ale to było przyjemne, czułam jak moja moc wraca. Usłyszałam jeszcze jak mówią: "Do zobaczenia" i zasnęłam po to żeby po chwili się obudzić w realnym świecie.

*Alex*

Strasznie długo się nie budziła. Już zacząłem się denerwować kiedy kardiogram odczytał bicie jej serca. Po chwili pojawiło się światło w różnych kolorach. Jej ręce zaczęły się świecić. Pomiędzy łokciem, a nadgarstkiem zaczęły pojawiać się znaki. Po dwa na każdą rękę. Jeden był podzielony na pół i znajdował się na oby dwóch rękach. Kiedy światło zniknęło, obudziła się.
- Witaj wśród żywych, Księżniczko.-powiedziałem do niej z uśmiechem.
- Hej, Książę.

                                                                                                  

Raiton

Suiton
 
Doton

Katon

Futon
Znaki, które pojawiły się na rękach Firmezy. 

niedziela, 4 stycznia 2015

Trudna sytuacja

*  *  *  *  *  *

*Alex*

- Byłaś niesamowita.-cały czas próbowałem utrzymywać ją w stanie przytomności.
Cały czas z jej ran leciała krew. Od razu po powrocie zanieśliśmy ją do sali szpitalnej i położyliśmy na łóżku. W sali został Robin, Raven i ja.
- Szkoda, że nie możemy opatrzyć tych ran.-stwierdziła Raven.
- To by tylko pogorszyło jej stan.-odpowiedziałem jej.
- Właściwie to skąd się znacie?-zapytał Robin.
- To długa historia.
Nie mogliśmy zatamować krwawienia. Raven ze swoją magią leczniczą nie mogła nic zrobić, nie mogliśmy opatrzyć jej ran bo to wiązało się z bandażem, a wtedy by było jeszcze gorzej. Jej przemiana nie minęła. Ciągle wyglądała tak samo jak podczas walki. Wyglądała teraz jeszcze bardziej dziko. Wiedziałem, że to kiedyś nastąpi ale nie sądziłem, że tak szybko.
- Musimy coś zrobić bo się wykrwawi.-denerwował się Robin.
Podszedłem do niej, przyłożyłem ręce do jej ran i uwolniłem swoją magię. Po chwili krew przestałą płynąć.
- Nie mogłeś zrobić tak od razu?-zapytał przywódca.
- Nie mogłem bo przenoszenie tylu osób na raz jest bardzo męczące.
- Czemu jest w takim złym stanie skoro nie są to śmiertelne rany.-zastanawiał się chłopak.
- Wcześniej została otruta.
- Czym?
- Asure. Ale i tak nie powinno być tak źle.
- Moja krew.-usłyszałem jej słaby głos, reszta chyba go nie słyszała bo nie zwrócili uwagi.
Gdyby się nad tym zastanowić to po uderzeniu Slade'a, żywioły zniknęły. Czyżby zablokował jej moc łączności z żywiołami. To by wyjaśniało dlaczego jest taka słaba.
- Zbadajcie jej krew.
Nie pytali po co, za co byłem im wdzięczny. Raven wzięła strzykawkę, pobrała trochę jej krwi. Potem coś tam z nią robiła. Ostatecznie było widać próbkę jej krwi na ekranie. Do każdej krwinki była przyczepiona mikrosonda ze znakiem Slade'a.
- Cholera.-mruknął Robin.
- Wiecie jak to usunąć?
- Niestety nie.
- A skąd to znacie?
- Kiedyś Slade, żeby mnie szantażować, wpuścił do organizmu pozostałych Tytanów te mikrosondy. Jednym przyciskiem mógł ich zabić ale te są inne.
- Masz racje, te nie służą do zabicia jej tylko do zablokowanie jej mocy.
- Wiesz jak je usunąć?-odezwała się azaratka, która do tej pory milczała.
- Mam pewien pomysł, ale wątpię, że wyjdzie. Na razie musimy ja zostawić w takim stanie, jest zbyt wyczerpana żeby można było jej pomóc.-odpowiedziałem ze smutkiem.
Tytani zaczęli wychodzić. Odczekałem chwile i podszedłem do niej. Nachyliłem się i pocałowałem ją w czoło.
- Nie poddawaj się.-szepnąłem jej do ucha.
Oczy miała zamknięte ale ja wiedziałem, że mnie słyszy. Dopiero po chwili wyszedłem z sali i ruszyłem do salonu. Znałem cała wieżę na pamięć. Jednak warto było go słuchać, nie sądziłem, ze ta wiedza kiedyś mi się przyda. No nic, kiedy wszedłem wszyscy patrzyli się na mnie.
- Coś nie tak?-zapytałem.
- Musimy pogadać.-odezwał się Robin.- Chodź za mną.
Ruszyłem za nim. Czy ja mogę chociaż jedną misje wypełnić bez komplikacji? Niech to szlag. Ciekawe czego ode mnie chce. No nic, będę musiał coś wymyślić. Okazało się, że poszliśmy na dach.
- Kim jesteś?-zapytał.
- W jakim sensie pytasz?
- Normalnym.
- Aha. Mam na imię Alex.
- Ja Robin i jestem przywódcą Młodych Tytanów.
- To wiem.
- Skąd?
- Mam swoje źródła, których nie mogę ci zdradzić.
- Skąd pochodzisz? Bo na pewno nie stąd.
- Skąd ta pewność, że nie stąd?
- Nigdy wcześniej nie widziałem ciebie.
- Masz racje ale nie powiem ci skąd pochodzę bo to strata czasu, wpadłem tu tylko na chwile.
- Jaki jest twój cel?
- Raczej nie chcesz wiedzieć.
- Jednak chce.
- Nie odpuścisz, co?
- Nie.
- Dobra, tylko żebyś nie zbytnio nie denerwował.
- O to się nie martw.
- Przybyłem do tego świata żeby zabrać Firmeze do domu.
- Co?!
- Chyba źle to określiłem, zabrać ją do miejsca gdzie będzie bezpieczna.
- Sugerujesz, że z nami nie jest bezpieczna?!
- Mógłbyś spokojniej, sprawa jest bardziej skomplikowana niż ci się wydaje.
- To może byś mi wytłumaczył?
- Ech... Chyba nie mam wyjścia.-wytłumaczyłem mu o co chodzi. Oczywiście pomijając parę faktów. Dowiedział się tyle ile powinien.-I tak to mniej więcej wygląda.
- Nie wiedziałem.
- Ona też nie wiedziała.
- Czyli nie ma innego wyjścia?
- Raczej nie, ale to ona musi podjąć decyzje. Ale tu chodzi o cały świat.
- Podjęła decyzje?
- Jeszcze nie. Nie chciałem żeby tak się stało ale nic na to nie poradzę.
- W takim razie dlaczego Trygon chce żeby otworzyła portal, sokoro nie jest jego córką?
- Nie trzeba się urodzić córką demona żeby otworzyć portal. Wystarczy potężna magia.
- To skąd ta historia o siostrze Raven?
- Historia jest prawdziwa tyle, że młodsza bliźniaczka dawno zginęła. Gdyby się nad tym zastanowić to nie pasuje tu nic oprócz wyglądu.
- A ostrzeżenie przed Trygonem na jej ciele?
- Jej moc jest zbliżona do mocy Raven dlatego te znaki się pojawiły.
- Jak chcesz ją przekonać?
- Jeszcze nie wiem, ale nie będzie łatwo. Na razie mam jeszcze trochę czasu bo nie ma siły na jakakolwiek podróż.-nagle przez moje ciało przeleciała ogromna ilość mocy. Wiedziałem co oznacza.-Obudziła się.
- Skąd wiesz?
- Po prostu wiem, chodźmy. Mam nadzieje, że nie masz mi za złe tego, że ją zabieram.
- Jeśli tak wygląda sytuacja to chyba muszę się z tym pogodzić.
- Mam prośbę.
- Jaką?
- Powiesz reszcie Tytanów jak wygląda sytuacja?
- Dobra. Nie sądziłem,że znajdziemy się w tak trudnej sytuacji.
- No cóż, bywa.
Ruszyliśmy z powrotem do sali szpitalnej.

piątek, 2 stycznia 2015

Unmei

*  *  *  *  *  *

*Firmeza*

- Możemy tak zrobić, chociaż wolałbym żebyś nie robiła za przynętę.
Doszliśmy na miejsce, był to wielki stary magazyn. Ja byłam ubrana w swój strój do walki. Alex nie był ubrany tak jak ostatnio, tym razem na kamizelkę miał założoną białą, bluzkę pod ciemnym płaszczem z kapturem z jasnoniebieskimi krawędziami, dwoma sznurkami z zawieszkami w kształcie tarczy zwisającymi z kaptura i widocznym złotym symbolem po lewej stronie klatki piersiowej, a także proste, luźne ciemne spodnie schowane wewnątrz sznurowanych butów. On chciał już iść ale ja musiałam się przygotować.
- Zaczekaj.-powiedziałam do niego.
- Myślałem, że ci się spieszy.
- No bo mi się spieszy, ale nie uważasz, że najpierw powinnam przywołać żywioły?
- Masz rację.
Zamknęłam oczy i po kolei przywoływałam żywioły. Najpierw woda, potem ogień, później wiatr i ziemia. Na koniec skupiłam się na piątym żywiole, czyli błyskawicy. Czułam jak każdy z nich po kolei do mnie przybywał łącznie z błyskawicą. Dotąd zamknięte oczy, powoli otworzyłam, ujrzałam wszystkie żywioły w postaci kul w różnych kolorach. Woda-niebieski, ogień-czerwony, wiatr-biały, ziemia-zielony, a błyskawica-żółty. Po chwili żywioły zaczęły się łączyć. Powstało oślepiające światło. Przymrużyłam oczy. Po paru chwilach zagasło. Otworzyłam oczy i zobaczyłam piękny miecz, ciągle się tworzący z żywiołów. Po chwili był już cały zrobiony. Był srebrny. Głowica była ostra. Trzon miał prosty, jelec był podobny do skrzydeł. Do nich były przyczepione klejnoty w różnych kolorach. Głownia również była prosta. Chwyciłam miecz prawą ręką. Był niezwykle lekki. Idealnie pasował do mojej ręki, było miejsce jeszcze na drugą rękę. Chwyciłam go oburącz. Czułam jakby był przedłużeniem moich rąk. Zaświecił się, światło skierowało się do mojego paska i powstała pochwa. Była granatowa ze srebrnymi wzorami.
- Unmei-usłyszałam głos Alexa, o którym kompletnie zapomniałam.
- Co?
- Ten miecz nazywa się Unmei.-był w szoku, tak jak ja.
- Skąd wiesz?
- Jest legendą, wielu ludzi go poszukiwało i wielu zginęło, legenda głosi, że tylko prawdziwy władca żywiołów zdobędzie ten miecz, z którym związana jest pewna przepowiednia.
- Jaka przepowiednia?
- Nie mogę ci powiedzieć.
- Aha. To co ruszamy?
- No.
Włożyłam miecz do pochwy i ruszyliśmy w stronę magazynu. Zatrzymaliśmy się przed drzwiami. Spojrzeliśmy sobie w oczy.
- Będziesz ostrożna?
- Będę, obiecuje.
- Dobrze.
- Skąd będziesz wiedział kiedy wejść?
- Nie przejmuj się tym, po prostu się dowiem. Tylko pamiętaj o jednym.
- O czym?
- Nie pozwól żeby poniosły ciebie emocje.
- Będę pamiętać.
Otworzyłam drzwi i weszłam do magazynu. Nasz plan był bardzo prosty, ja odwracam uwagę Slade'a, a Alex ratuje Młodych Tytanów. Szłam cały czas prosto. Czułam obecność żywiołów. Po chwili dotarłam do wielkiej sali. Po lewej w wielkich, pomarańczowych kulach byli zamknięci Tytani. Udawałam, że mnie to nie rusza. Szłam dalej. Dotarłam do połowy i usłyszałam jego głos za moimi plecami.
- Już myślałem, że nie przyjdziesz. Już chciałem wysłać do ciebie wiadomość
Odwróciłam się w stronę Slade'a. Stał całkowicie wyluzowany przy drzwiach.
- Musiałam się zastanowić jakim żywiołem skopać ci dupę.
- Nie powinnaś być taka pewna siebie.
- No widzisz, jednak jestem, masz jakiś problem z tym?
- Mi to nie przeszkadza, tylko, że to twoi przyjaciele są uwięzieni.
- Właśnie dlatego tu przyszłam.
Nie traciłam czasu na dalszą rozmowę z nim, tylko od razu zaatakowałam. Otoczyłam swoje pięści ogniem i ruszyłam na niego. Atakowałam bez przerwy, ale i tak ani razu go nie uderzyłam. Oberwałam z kopa w lewe ramię. Odsunęłam się trochę. Przywołałam wiatr, który natychmiast zaatakował. Wezwałam ziemie i spowodowałam trzęsienie ziemi, niestety ten dupek utrzymał równowagę. Przestało wiać, a on skierował w moją stronę potężny strumień ognia. Przywołałam wodę i również zaatakowałam strumieniem. Kiedy żywioły zderzyły się powstała para. Stałam w bezruchu i czekałam na kolejny atak, długodystansowy, ogniem. Ale nic takiego się nie stało. Po chwili z pary wyłonił się Slade uderzając mnie pięścią w brzuch. Wyplułam trochę krwi, poleciałam przez cały magazyn uderzając z dużą mocą w ścianę, powodując wgniecenie. Upadłam na kolana, plując krwią.
- Firmeza!-krzyknął ktoś z prawej strony, spojrzałam tam i ujrzałam Alexa.
- Nic mi nie jest!-odkrzyknęłam, nadal plując krwią.
- O, widzę, że masz pomocnika, wykończę go jak tylko się poddasz.-oznajmił z uśmiechem na twarzy Slade.
Cholera, ten debil się odsłonił. Nie mając już siły upadłam na podłogę, leżąc na prawym boku. Oczy mi się same zamykały. Nie wiem czemu ale nagle straciłam całą swoją moc.
Nie trać wiary w siebie.
Usłyszałam męski głoś w mojej głowie. Otworzyłam powoli oczy. Powoli wstałam na chwiejnych nogach.
- To ja jestem twoim przeciwnikiem!
- Widzę, że za mało oberwałaś, mogę jeszcze się z tobą pobawić.
Zaczął do mnie podchodzić,nagle przede mną pojawił się Alex.
- Zostaw ją.
- Nie wtrącaj się w nie swoją walkę, sama chce jeszcze ze mną walczyć więc siedź cicho.
Odepchnęłam Alexa w bok.
- Dam ci dodatkową motywacje.-uwięził Alexa w pomarańczowej kuli jak i Tytanów, którzy zostali już przez chłopaka uwolnieni.-Jeśli przegrasz oni zginą.
Chyba żarty sobie ze mnie robi. Wkurzył mnie i to na maksa. Poczułam ogromną złość, wyciągnęłam miecz i ruszyłam na niego z krzykiem. On również dobył miecza. Zaczęłam atakować,  nie myśląc o niczym innym jak o wgranej dla przyjaciół.


*Alex*

Na szczęście byłem obok Robina. Nagle usłyszałem krzyk, o ona krzyczała ale na szczęście ze złości, a nie z bólu. Spojrzałem na nią i zobaczyłem coś niezwykłego. Jej uszy wydłużyły się trochę. Źrenice zwęziły, wyglądając jak oczy smoka. Kły wydłużyły się, paznokcie również razem z włosami. Jej ruchy były teraz płynne jak w tańcu, tak jakby nie robiła niczego innego przez całe życie poza walką. Ciosy były coraz silniejsze. Jej siła wzrosła, a całe jej ciało otaczała niebieska poświata.
- Gość ma przechlapane-powiedziałem
- Czemu?-zapytał Robin.
- Ponieważ, właśnie odkryła kolejną swoją moc, teraz jest niepokonana.
Była niesamowita. Parę razy upadła ale za każdym razem się podnosiła. Miała ciętą ranę na brzuchu oraz na łydce. Pojedynek równych sił, po chwili przekształcił się w jednostronną walkę po stronie zwycięstwa dziewczyny. Po pewnym czasie Slade upadł. Podniósł się i otrzepał.
- Tym razem wygrałaś, ale następnym razem nie będzie tak łatwo.
Kule zniknęły, a ona schowała miecz z powrotem do pochwy i upadła na podłogę. Podbiegłem do niej, a Tytani za mną.
- Wracajmy do domu.-powiedziała z uśmiechem.
Wszyscy złapaliśmy się za ręce, a ja przeniosłem nas do wieży.


                                              


Alex ubrany w bitewny strój.


Unmei