poniedziałek, 29 grudnia 2014

Smak czekolady i mięty

*  *  *  *  *  *

*Firmeza*

- Słodkich snów, Księżniczko.-usłyszałam jego piękny głos.
Mimo, że miałam zamknięte oczy to wiedziałam, że się uśmiecha. Otworzyłam na chwile oczy i dopiero teraz zauważyłam czerwony, egzotyczny tatuaż okalający jego prawe oko. Ciekawe skąd on się wziął, wcześniej go nie zauważyłam. Wyglądał na prawdę słodko kiedy spał. Na sam jego widok uśmiech pojawił się na moich ustach. Oczy powoli zaczęły mi się zamykać. Zasnęłam z jego pięknym zapachem w moich nozdrzach.
Otworzyłam oczy i zobaczyłam dwójkę ludzi stojących przede mną. Była to kobieta i mężczyzna, oby dwoje się uśmiechali. Kobieta miała bardzo długie, czarne włosy, jej oczy świeciły jak niebo nocą. Posiadała duże, czarne skrzydła. Miała długie nogi i figurę osy. Ogólnie wyglądała pięknie. Mężczyzna był ubrany w hawajskie spodenki i koszulę. Miał brązową brodę i oczy koloru morza.
- Nie trać wiary w siebie.-powiedział do mnie mężczyzna.
Nie wiedziałam o co mu chodzi. Po chwili zaczęli znikać, a ja obudziłam się.
Oczy otwierałam powoli, po paru minutach leżenia, usiadłam. Siedziałam tak parę minut. Za oknem był już dzień. Rozejrzałam się po pokoju, ściany w kolorze szarym. Pod oknem stało biurko z krzesłem. Przy drzwiach stał fotel. Ten pokój niczym się nie wyróżniał, posiadał tylko podstawowe rzeczy,nic osobistego, żadnych zdjęć czy pamiątek. Będę musiała się go o to spytać. Nagle zabolało mnie coś w prawym boku. Skrzywiłam się z bólu. Przyłożyłam tak rękę, starając się nie wydawać żadnego dźwięku. Poczułam czyjąś silną i ciepłą dłoń dotykającej mojej. Chciała zabrać moją dłoń z bolącego miejsca ale ja nie chciałam jej z stamtąd zabrać. Bałam się, że zacznie bardziej boleć. Nie wiem czemu nagle zaczęłam przejmować się bólem.
- Nie bój się, nie zrobię ci krzywdy. Chcę tylko spojrzeć.-powiedział Alex.
Spojrzałam w jego oczy i po raz drugi utopiłam się w nich. Uśmiechał się do mnie. W końcu wzięłam rękę. Podniósł mi koszulkę tylko na taką wysokość żeby odsłonić bolące miejsce. Spojrzałam na miejsce gdzie mnie bolało i zauważyłam drobną rankę. Dotknął jej i poczułam ciepło rozchodzące się po moim ciele. Jego ręka była przyjemnie ciepła. Jeszcze raz spojrzałam w te piękne, brązowe oczy i poczułam się bezpieczna, wiedziałam, że przy nim nic mi się nie stanie. Kiedy spojrzał w moje oczy cały świat przestał mieć znaczenie. Zaczął się do mnie zbliżać, poczułam jego gorący oddech tuż przy moich ustach. Teraz dzieliły nas milimetry. Chwile się zawahał po czym złączył nasze usta w słodki pocałunek. Wsunął język lekko otwierając moje usta i splatając nasze języki w chaotyczny taniec. Czułam żar bijący od jego gorącego ciała. W tym momencie nie mogłam myśleć o niczym innym jak o cudownym smaku jego ust. Miały cudowny czekoladowy posmak z dodatkiem mięty. Jest absolutnym mistrzem całowania. Po chwili nasze usta rozłączyły się. Spojrzeliśmy sobie w oczy i oboje się zarumieniliśmy. Trochę się od siebie odsunęliśmy, nastała niezręczna cisza, którą przerwał Alex.
- Pewnie jesteś głodna. Chodź zrobię ci śniadanie, a ty w między czasie pójdziesz się umyć.
- Sugerujesz, że śmierdzę?-zapytałam pół żartem.
- Nie ale pewnie chcesz się umyć.
- No masz rację, ale i tak nie mam ciuchów na przebranie.
- Tak się składa, że zabrałem trochę twoich rzeczy.
- Dziękuje.
Wyszliśmy z pokoju. Alex dał mi nowe rzeczy, a potem zaprowadził mnie do łazienki. Zaczęłam się myć, spojrzałam na miejsce gdzie znajdowała się rana ale jej tam nie było, żadnego śladu po niej,jakby nigdy nie istniała. Zaczęłam ponownie analizować całą tą sytuacje, jakim cudem mamy uratować Młodych Tytanów?

niedziela, 28 grudnia 2014

Książę i Księżniczka

*  *  *  *  *  *

*Alex*

Jest naprawdę słodka kiedy śpi. Zaniosłem ją do mojego mieszkania i położyłem na moim łóżku, a sam usiadłem na fotelu patrząc na jej drobne ciało. Ciekawe jak taka duża moc mieści się w tym drobnym ciele. Nie chciałem robić tego co zrobiłem, ale nie miałem innego wyjścia. Gdyby jakimś cudem przeżyła bez mojej interwencji śmiertelną dawkę najsilniejszej trucizny, która jest znana w świecie magii to pierwsze co by zrobiła to wpadła prosto w ręce Slade'a. Byłaby wtedy strasznie osłabiona i nie mogłaby walczyć. Nawet ja wtedy nie mógłbym jej pomóc. By nie przetrwała kolejnej nocy, a to jest sprzeczne z moją misją. Czasami zaczynała się trząść, wtedy podawałem jej małe porcje antidotum, które i tak nie było w stanie zniweczyć działania trucizny tylko trochę załagodzić jej działanie. Teraz wszystko zależało od jej woli walki. Zastanawiałem się dlaczego, Slade, skoro chciał mieć ją żywą nasączył kartkę śmiertelną trucizną. Chociaż nie byłem do końca pewny czy to na pewno on. Karteczka miała inny zapach niż jego i na pewno to nie był zapach, kolesia który chciał ją zabić, więc kogo? Patrzyłem na nią i tak się zastanawiałem nad tym, ale nic nie wymyśliłem. Poszedłem do kuchni i zrobiłem sobie herbatę. Wróciłem do pokoju z kubkiem herbaty. Za oknem było już ciemno, było widać księżyc w pełni. Odstawiłem kubek na stół i zobaczyłem, że znowu zaczęła się trząść, szybko do niej podbiegłem ze strzykawką. Tym razem było gorzej niż zwykle, teraz doszedł jeszcze zimny pot i strasznie się wierciła. Złapałem jej rękę i wstrzyknąłem kolejną dawkę antidotum. Po chwili uspokoiła się, dotknąłem jej czoła i poczułem, że jest gorące. Parzyło nawet mnie, a ja zawsze byłem gorący, moja temperatura ciała jest wyższa niż normalnego człowieka czy jakiejkolwiek rasy podobnej do niego, a mimo to temperatura jej czoła oparzyła mnie. Wiedziałem, że ona również ma wyższą temperaturę niż wskazuje norma, ale nie aż tak. To jest gorączka, którą nie sposób zniżyć normalnymi sposobami. Pobiegłem do salonu i powróciłem z czterema świecami w różnych kolorach. Pierwsza była niebieska, druga czerwona, trzecia zielona, a czwarta biała. Każda z nich symbolizowała inny żywioł. Niebieska-wodę, czerwona-ogień, zielona-ziemię, a biała-wiatr. Ustawiłem je wokoło łóżka i zapaliłem. Po chwili w powietrzu zaczęły unosić się zapachy należące do każdego żywiołu. Te świece dał mi mój mentor kiedy wyruszałem na misje, powiedział,że gdyby ona była w niebezpieczeństwie one jej pomogą. Dotknąłem jeszcze raz jej czoła, było chłodniejsze niż wcześniej ale ciągle było gorące. Usiadłem z powrotem na fotelu zostawiając zapalone świece. Na jednym wdechu wypiłem herbatę, uwielbiam ten napój, zawsze jak go pije czuje się silniejszy. Spojrzałem na nią i stwierdziłem, że jak się obudzi będę miał przechlapane, za to, że ją uśpiłem. Nie wiem czemu ale jak na nią patrzyłem moje serce biło szybciej. Na początku nie wiedziałem dlaczego akurat mnie wybrali na tą misję poza tym, że jestem jednym z najpotężniejszych mieszkańców mojego miasta. Teraz po części rozumiem dlaczego ja. Od razu jak ją zobaczyłem zakochałem się w niej, nie wiedząc nawet jaka jest, wtedy znałem tylko jej przeszłość i jej przeznaczenie. Ciekawe co ona czuje do mnie. W pewnym momencie jej powieki zaczęły drżeć. Po chwili otworzyła oczy ukazując światu piękne nieujarzmione i dzikie, niebieskie oczy. Uśmiechnąłem się do niej i powiedziałem:
- Witaj, Księżniczko.
- Co ja tu robię?-zapytała pół przytomnym głosem.
Już chciała wstać ale nie pozwoliłem jej na to.
- Jesteś u mnie, liścik był nasączony silną, śmiertelną dawką Asure. Jest to najsilniejsza trucizna jaką ludzkość zna. Uśpiłem ciebie bo inaczej byś umarła. Na razie musisz odpoczywać bo trucizna nie przestała działać. No chyba,że chcesz umrzeć.-wytłumaczyłem jej na jednym wydechu.
- Dziękuje.
- Za co?
- Uratowałeś mnie.
Odetchnąłem z ulgą, myślałem, że będzie wściekła.
- Myślałem, że mnie udusisz.
- To później, na razie nie mam siły i musisz mi pomóc uratować moich przyjaciół oraz musisz mi wyjaśnić parę istotnych rzeczy.
- Dobrze, ale nie teraz odpocznij jeszcze trochę bo kiepsko wyglądasz.
- Ty też się prześpij bo jesteś cały blady.
- Niech ci będzie.
Wstałem i ruszyłem do salonu, żeby położyć się na kanapie.
- Zaczekaj, nie chce być sama.-jej głos stawał się coraz cichszy.-Zmieścimy się razem tutaj, jeśli chcesz.
Uśmiechnąłem się do niej, a ona przesunęła się na skraj łóżka. Położyłem się przodem do niej.
- Dobranoc.-powiedziała pół szeptem.
- Słodkich snów,Księżniczko.-opowiedziałem, ale nie wiem czy słyszała bo miała już zamknięte oczy.
Po chwili zasnąłem z jej pięknym zapachem w moich nozdrzach.

sobota, 27 grudnia 2014

Spotkanie

*  *  *  *  *  *

Trenowałam z Robinem już pół godziny. Tym razem nasz trening wyglądał nieco inaczej. Teraz nie robił tylko uników lecz walczył ze mną. Sądzę, że bardzo dobrze mi idzie. Po chwili byłam już całkowicie wyczerpana.
- Na dzisiaj koniec.-powiedział Robin.
Kiwnęłam tylko głową i wyszłam z sali. Poszłam do swojego pokoju, wzięłam świeży strój i poszłam się umyć. Jak wyszłam z łazienki wróciłam do swojego pokoju. Usiadłam na dywanie i zaczęłam medytować.
Spotkajmy się za chwile tam gdzie ostatnio.
Usłyszałam męski głos w mojej głowie.
Kim jesteś?
Księciem.
Jak to usłyszałam uśmiech sam pojawił się na moich ustach.
Po co mamy się spotkać?
Musimy porozmawiać.
O czym?
Coś bardzo dużo pytań zadajesz. Musimy porozmawiać o czymś bardzo ważnym.
Niech ci będzie, Superbohaterze. Będę za 10 minut.
Okej, Księżniczko.
I już więcej go nie usłyszałam. Poszłam do Robina, żeby mu powiedzieć, że wychodzę. Następnie poszłam na dach. Ciekawe jak ja mam się tam dostać w 10 minut, dobra teraz to w 2. Nagle moje włosy uniósł wiatr. Wiedziałam co mam zrobić. Przyzwałam wiatr i zamknęłam oczy. Nie wiem jakim cudem, ale gdy je otworzyłam to stałam już w zachodniej części miasta. Rozglądałam się za nim, ale nigdzie go nie widziałam. W pewnym momencie zauważyłam go po drugiej stronie ulicy, ubrany tak jak ostatnio, a po chwili pojawił się obok mnie.
- Tu za rogiem jest dobra knajpka, chodźmy tam.-powiedział.
I poszliśmy do knajpki. Usiedliśmy przy wolnym stoliku w kącie. Właściwie to była kawiarnia. Niczym się nie wyróżniała. Po chwili podeszła do nas kelnerka.
- Czy podać coś?
- Tak, poproszę dla mnie kawę, a dla tej miłej pani gorącą czekoladę.
Kelnerka odeszła, a ja się go zapytałam.
- Skąd wiesz, że chce akurat to co zamówiłeś?
- Po prostu wiem.
- To o czym chciałeś porozmawiać?
- O tobie.
- Yyyy... nie wydaje mi się żeby było to coś bardzo ważnego.
- Dla ciebie może nie bo jeszcze nie wiesz jaka jesteś ważna, ale dla całego świata magii jesteś bardzo potrzebna, Firmezo.
- Skąd ty możesz o mnie cokolwiek wiedzieć? A poza tym skąd znasz moje imię?
- Wiem o tobie bardzo dużo, a skąd to już bardzo długa historia, którą jeszcze nie jesteś gotowa usłyszeć.
No teraz to mnie wkurzył.
- Nie wiesz o mnie nic i nie masz prawa decydować na co jestem gotowa, a na co nie, a poza tym my się nawet nie znamy.
Już chciałam wyjść,kiedy ten bezszczel złapał mnie za rękę. Spojrzałam na niego moim najbardziej nienawistnym spojrzeniem jakie znam i chciałam wyrwać rękę ale okazał się bardzo silny.
- Zaczekaj, to co mam ci do powiedzenia jest bardzo ważne. Tu chodzi o twoje życie. I nie ma problemu możemy się poznać tylko mnie wysłuchaj.
- Okej.-I usiadłam z powrotem.-Zacznijmy od nowa. Mam na imię Firmeza, a ty?
- Alex.
Podeszła do nas kelnerka i postawiła nasze kubki na stole. Dobrze, że zabrałam ze sobą drobne, odczekałam chwilę już chciałam coś powiedzieć, kiedy Alex odezwał się w moich myślach.
Mamy towarzystwo.
Kto?
U góry, na suficie.
Spojrzałam na sufi i zauważyłam zielonego pająka. 
Bestia.
Po chwili Bestia zaczął w popłochu zwiewać z sufitu i już go nie zobaczyłam.
- Powiedziałeś mu coś.
- Tylko żeby sobie poszedł.
- No to teraz powiedz mi o co chodzi z tym zagrożeniem mojego życia.
- Po prostu nie jesteś tu bezpieczna. Musisz stąd wyjechać.
- Jak to nie jestem bezpieczna?
- Ktoś ciebie chce zabić i to ktoś bardzo potężny. Nie mówię tu o Trygonie bo to ktoś o wiele potężniejszy. Młodzi Tytani nie ochronią ciebie przed nim.
- A ty może tak?
- Ja nie, ale wiem kto da radę.
- I, że niby mam teraz opuścić Młodych Tytanów?
- Decyzja należy do ciebie. Wiem, że to nie jest łatwe ale taka jest prawda. Chodź, odprowadzę ciebie.
Dopiłam czekoladę, a on zostawił kasę za napoje. Wyszliśmy z kawiarni. Chciałam przywołać wiatr, ale Alex mnie powstrzymał.
- Mam złe przeczucia. Teleportujemy się za pomocą mojej magii. Chwyć mnie za rękę.
Wyciągnął rękę, a ja dopiero po chwili ją złapałam. Teleportacja jest krótka i w ogóle nie zauważalna, gdyby nie fakt, że teraz znajdowaliśmy się na wysepce gdzie znajdowała się wieża. Podeszłam do drzwi i zauważyłam karteczkę. Chwyciłam ją i zaczęłam czytać na głos.

"Porwałem Młodych Tytanów, jeśli chcesz oszczędzić im cierpienia i przedłużyć ich życie do przyjdź do mnie i zrób wszystko co ci każę. Slade."

Z każdym słowem zaczęło mi brakować tlenu. Upadłam na kolana i zaczęłam ciężko dyszeć. Nie wiedziałam co zrobić.
- Uspokój oddech. Bierz długie i głębokie wdechy.-usłyszałam Alexa za plecami, już do mnie pod chodził. Ukucnął przede mną i złapał moją głowę, i zrobił tak, że spojrzałam mu w oczy, te piękne brązowe oczy.-Wszystko będzie dobrze, zobaczysz.
Uśmiechnął się do mnie i mnie przytulił. Poczułam ukłucie w boku. Spojrzałam tam i zobaczyłam, że chłopak wstrzykuje mi jakąś substancje po chwili zaczęłam zasypiać. Przed zaśnięciem poczułam jeszcze jak bierze mnie na ręce i to niesamowite ciepło bijące od niego. Nie wiem czemu ale wiedziałam, że nie zrobi mi krzywdy i zasnęłam z poczuciem bezpieczeństwa.

poniedziałek, 22 grudnia 2014

Niespodzianka

*  *  *  *  *  *

Tak jak myśleliśmy. Bestia przez dwadzieścia minut na mnie krzyczał i mówił, że mam więcej tak nie robić. Dobrze, że to Bestia został uwięziony w tej kuli, bo nie pomyślałam o jednym: o tlenie. A on bez problemu mógł zmienić się w wodne stworzenie. Przestał mi robić kazania jak zauważył, że w ogóle go nie słuchałam. Cały czas myślałam o brązowookim, skąd on się wziął? Dlaczego mnie uratował? I jakie plany ma wobec mnie?
- O czym tak myślisz?-zapytał mnie Robin.
- O niczym.
- Niech ci będzie.
Każdy odpoczął już po walce. Zjedliśmy coś. Nie mam pojęcia co to było, ale było dobre. Usiedliśmy na kanapie i zaczęliśmy grać w dziwną grę. Nie miałam pojęcia o co chodzi. Tytani próbowali mi wytłumaczyć ale ja ciągle nie wiedziałam o co kaman. Wygrała Gwiazdka.
- Mam pomysł.-odezwał się Cyborg.
- Jaki?-zapytaliśmy się go chórem.
- Skoro Firmeza pokonała ogniki to ciekaw jestem jak pójdzie jej na torze.
Wszyscy spojrzeli się na mnie. Nie byłam pewna czy sobie poradzę. W końcu bym poległa gdyby nie niebiesko włosy.
- To dobry pomysł.-stwierdziła Raven.
- Chcesz spróbować?-zapytał się mnie Bestia.
- Mogę spróbować.
Wszyscy poszliśmy na zewnątrz. Młodzi Tytani podeszli do panelu sterowania, a ja na miejsce startu. Zaczęło się odliczanie: 3, 2, 1, Start! Najpierw wyrwałam kawałek ziemi i stanęłam na nim. Na samym początku był slalom. Pokonałam go bez problemu. Później z ziemi zaczęły wynurzać się słupki. Ze słupków wylatywały wybuchające dyski. Pomyślałam o wietrze, a on natychmiast odpowiedział na moje wezwanie. Porozcinał wszystkie dyski tak jak chciałam. Zadowolona, że kolejną przeszkodę ominęłam bez problemu, nie zauważyłam wyrastających przede mną drewniane kolce. Nie możliwe było, żeby przelecieć przez nie, a na wybicie się w górę było za późno. Stwierdziłam, że ogień sobie z nimi poradzi. Od razu odpowiedział na moje wezwanie, spalił wszystkie kolce na mojej drodze. Utworzył drogę, przez którą bez problemu przeleciałam. Zaraz po kolcach były metalowe bramy, otwierające się w pionie i poziomie. Wiedziałam co muszę zrobić. O wodzie nawet nie musiałam pomyśleć, sama przybyła do mnie. Słup wody przytrzymał, każdą z nich tak aby pozostały otwarte. Kolejna przeszkoda pokonana bez problemu. Tor się skończył, zeskoczyłam z kamienia i z gracją wylądowałam na ziemi. Spojrzałam na mój czas. Cały tor zajął mi 1:03. Obok czasu widniał napis: "Nowy rekord!". Byłam w szoku. Trójka Tytanów podbiegła do mnie i zaczęli mi gratulować. Oczywiście Raven i Robin stali spokojnie przy panelu sterowania. Chłopak się uśmiechał, a dziewczyna stała bez żadnych emocji. Kiedy wreszcie udało mi się od nich uwolnić zaczęło się już ściemniać. Każdy poszedł w swoją stronę. Ja poszłam do salonu, zastałam tam Robina.
- Bardzo dobrze ci poszło na torze.-pochwalił mnie.
- Też tak myślę.-i ta moja skromność.
- Chodź coś ci pokaże. 
Wyszliśmy z salonu. Szliśmy wieloma korytarzami. Po paru zakrętach się zgubiłam. W końcu chłopak się zatrzymał. Staliśmy przed drzwiami z napisem "Firmeza". Nie mogłam w to uwierzyć.
- Śmiało.-zachęcił mnie Robin.
Dotknęłam ręką drzwi, a one automatycznie się otworzyły. Weszłam do pokoju. Do mojego pokoju. Było już ciemno i nic nie widziałam. Po chwili, światło zapaliło się.
- Niespodzianka!-krzyknęli Tytani, oczywiście bez Raven.
- Dziękuje.
Każdego Tytana po kolei przytuliłam, a po chwili wszyscy wyszli zostawiając mnie w moim pokoju. Rozejrzałam się po nim. Był duży ale nie za duży. Ściany były niesamowite. Namalowane na nich było morze nocą. Wyraźnie było widać gwiazdy. Do ściany były przymocowane srebrne świeczniki. Na przeciwko wejścia, zamiast ściany była szyba. U góry była przymocowana wielka roleta w czarnym kolorze. Spojrzałam na sufit. Zamiast sufitu była szyba, którą również można było zasłonić. Nie mam pojęcia jak oni to zrobili ale na szybie wisiał żyrandol. Była to wielka kryształowa kula,trochę przypominająca księżyc.Po lewej stronie od wejścia, stało łóżko, obok łóżka szafka nocna. Nad łóżkiem zauważyłam akwarium. Długość miało taką samom jak łóżko, a wysokie było na około 1 metra. Na środku pomieszczenia znajdował się ciemnoniebieski dywan z długim włosiem. Podłoga była pokryta ciemnymi panelami. Po lewej stronie pokoju znajdował się regał. Tylko po części zapełniony książkami i różnymi przedmiotami. Na ścianie gdzie znajdowało się wejście stała duża szafa. Otworzyłam ją i zobaczyłam, że jest wypełniona ciuchami. Pomyślałam, ze to pewnie sprawka Gwiazdki, a książki na to pomysł Raven. Obok regału znajdowało się biurko. Na biurko stał monitor, była myszka, a na wysuwanej szufladzie była klawiatura. Obok monitora zauważyłam przycisk nadusiłam go i monitor się schwał a pojawiło się lustro. Pod lustrem rozsunęła się ściana. Okazało się, że to była ukryta półka, na której znajdowało się pełno kosmetyków. Podeszłam z powrotem do łóżka i położyłam się. Sądziłam, że nie ma wygodniejszego miejsca niż ich kanapa w salonie, a tu proszę. Łóżko było idealne. Oczywiście w niebieskim kolorze. Szafka była czarna, na niej leżał pilot, nadusiłam jakiś przycisk, a z ściany wyłonił się wielki ekran. To był telewizor. Z powrotem nadusiłam ten przycisk i wsunął się na swoje miejsce. Otworzyłam szafkę ale była pusta tak samo jak akwarium. Sama musiałam sobie uzupełnić wszystko. Domyśliłam się, ze pokój skrywa jeszcze wiele tajemnic ale byłam już zmęczona. Oczy same mi się zamykały aż w końcu zasnęłam.

niedziela, 21 grudnia 2014

Moc żywiołu

*  *  *  *  *  *

- Dlaczego?!-cały czas kłóciłam się z Bestią.
Obudziłam się jakieś 5 minut temu, okazało się, że ogniki Slade'a zaatakowały miasto, a oni zostawili mnie z Bestią, żebym czasami do nich nie dołączyła. Pfff... Czy oni myślą, że jestem taka słaba.
- Już ci powiedziałem!
- Dobra sam tego chciałeś.
Utworzyłam wielką kule wody i wpakowałam do niej Bestię.Czy tego chcą czy nie i tak im pomogę. Nie wiem czemu, ale po obudzeniu nic mnie nie bolało, czułam się jak nowo narodzona i także czułam, że żywioły od teraz będą słuchać się tylko mnie. Poszłam na dach. Wyrwałam z ziemi jej kawałek i stanęłam na nim. Nie było łatwo sterować ale w końcu udało mi się to opanować. Skierowałam się w stronę miasta. Zaważyłam wielki pożar w zachodniej części. Poleciałam w tamtą stronę. Po chwili ujrzałam Młodych Tytanów otoczonych przez ogniki. Wylądowałam przed nimi, a właściwie zeskoczyłam z kamienia, który potem gdzieś uderzył ale nie przejmowałam się tym. 
- Co ty tu robisz?!-no pięknie, ja tu im z pomocą nadchodzę, a Robin już na mnie krzyczy.
- Jakbyś nie zauważył, przyleciałam was uratować.
- Nie potrzebujemy pomocy.
- Jaaasne, tylko ledwo stoisz na nogach. Pora ugasić parę ogników!
- Czy to aby na pewno twoja siostra?-usłyszałam głos Cyborga za plecami.
- Właśnie tak się zastanawiam.-odpowiedziała mu Raven.
Zaczęłam atakować. Nie było łatwo bo jak powaliłam jednego to ziemi wyłaniały się dwa kolejne. Nagle wpadłam na pomysł. Nie daleko jest morze. Jakby mi się udało dotrzeć do niego to wygrana była by po mojej stronie. Zaczęłam torować sobie drogę do wody. Byłam coraz bliżej. Cały czas robiłam uniki przed ich pociskami. Byłam tak skoncentrowana na tym, że jestem coraz bliżej, że nie zauważyłam lecącego w moją stronę palącego się samochodu. Był czarny i sportowy. Nie mogłam nic już zrobić, był za blisko, a ogniki były wszędzie dookoła. Gdyby jakimś cudem uniknęła samochodu to i tak wpadłabym w ręce tych ognistych potworów. Młodych Tytanów zostawiłam daleko w tyle więc by mi nie pomogli, a i tak byli wykończeni. Czekałam na nieuniknione. Nagle poczułam jak ktoś mnie bierze na ręce i odskakuje. Samochód rozbił się kilka metrów dalej. Ogniki odsunęły się, nie wiadomo czemu. Spojrzałam na mojego wybawcę. To był największy przystojniak jakiego kiedykolwiek spotkałam. Cała jego twarz była piękna. Jego włosy były długie i o odcieniu nieba w bezchmurny dzień. Oczy, brązowe ale to nie był zwykły brąz. W tych oczach można było się utopić. Kości policzkowe wyraźnie zaznaczone. Spojrzał na mnie swoimi pięknymi oczami,a ja w nich utonęłam.
- Tylko nie zaśnij Księżniczko, bo jesteśmy w środku walki.-jego głoś był głęboki i piękny. 
Lekko się zarumieniłam jak nazwał mnie księżniczką, ale po chwili się otrząsnęłam. Postawił mnie na ziemię. Jeszcze raz na niego spojrzałam ale tym razem na resztę jego ciała. Był wysoki, o głowę ode mnie wyższy. Umięśnione ciało, wyraźnie zaznaczone obcisłą, granatową kamizelką, na nią miał zarzucony płaszcz, również granatowy ze złotymi dodatkami. Spodnie miał białe z brązowym paskiem. Wyglądał tak niesamowicie, że nie mogłam oderwać od niego oczu. Nagle obok nas przeleciał ogromny kawałek budynku. Powróciłam do normalnego świata. Zaczęłam walczyć, tym razem nie próbowałam dostać się do morza, byłam tak blisko niego, ze czułam słony zapach wody. Spojrzałam na wybawcę i zauważyłam, że jest w tarapatach. Ogniki go otoczyły. W prawej ręce trzymał miecz. Stwierdziłam, że pora na rewanż. Na chodniku zauważyłam hydrant. Skupiłam się na nim. Po chwili woda zaczęła z niego lecieć. Skierowałam strumień w stronę chłopaka, ale tak żeby zaatakowało potwory, a nie jego. Po paru minutach ogniki zniknęły, a niebiesko włosy, spojrzał na mnie z szeroko otwartymi oczami.
- Nie tylko ty Książę jesteś superbohaterem.
- Niech ci będzie, ale ty ewentualnie możesz byś superbohaterką.
Uśmiechnął się do mnie. Był to najpiękniejszy  i najszczerszy uśmiech jaki kiedykolwiek widziałam. Odwzajemniłam go. Walczyliśmy już pół godziny, a ogników ciągle nie znikało. Zamknęłam oczy i skupiłam cała swoją uwagę na morzu. Chłopak zauważył, że potrzebuje skupienia i podszedł do mnie. Zaczął mnie ochraniać. Poczułam moc wody. Pomyślałam o tym co ma zrobić. Po chwili byłam cała mokra. Otworzyłam oczy, on też był mokry ale za to nie było widać ogników.
- Dziękuje za pomoc.-powiedziałam.
- Nie ma za co. Kiedyś jeszcze się spotkamy.-po tych słowach zniknął.
Byłam wykończona, ale cały czas się uśmiechałam. Upadłam na kolana.
- Nic ci nie jest?-usłyszałam zmartwiony głos Robina.
- Nie, wracajmy do domu. Bestia się wścieknie za to co mu zrobiłam.
- Na pewno.
Gwiazdka pomogła mi wstać i ruszyliśmy w stronę wieży.

                                                                                    


Ten rozdział dedykuje mojej przyjaciółce, Andzi, która cały czas mnie poganiała. Mam nadzieje, że się podoba.


 
A to jest przystojniak, który mnie uratował. Niektórzy może już go znają, ale nie mogłam się oprzeć. Na razie pojawił się bez tatuażu.

wtorek, 16 grudnia 2014

Trening, trening i jeszcze raz trening

*  *  *  *  *  *

- Co tak słabo!-non stop na mnie krzyczał Robin.
- Cholera
Jak mówił, ze nie chce żebym mu padła po paru minutach to myślałam, że żartuje, a tu proszę. Ćwiczymy już 3 godziny, a on ciągle nie daje mi spokoju. Właściwie to nasz trening polegał na tym, że ja próbowałam go uderzyć, a on albo robił unik, albo blokował. Czasami też mi się odwdzięczał. W przeciwieństwie do niego byłam cała poobijana, podrapana i posiniaczona. A ten sobie stał jak gdyby nigdy nic. Ani jednego zadrapania. Pot ze mnie leciał ciurkiem, chłopak w ogóle nie zwracał uwagi na to, że ledwo stoję na nogach, nie wiem co chciała osiągnąć ale nie podobało mi się to.
- Przestań używać tych samych kombinacji. Robisz wszystko zawsze tak samo. Zacznij improwizować.
- Łatwo powiedzieć, to nie ty ledwo stoisz na nogach!
- Jak mnie porządnie uderzysz to będzie koniec lekcji. Wiesz co? Myślałem, że będziesz silniejsza, a tu co? Taka miernota przede mną stoi. Nie wiem czy to mam sens żebyś była Młodą Tytanką.
Teraz to mnie wkurzył. Poczułam ogromny przypływ mocy i zaczęłam w niego uderzać. Teraz nie myślałam nad tym jakiej kombinacji użyć tylko myślałam o tym aby porządnie mu walnąć. Po chwili uniki Robina i moje nie udane próby przerodziły się na prawdziwą walkę. Parę razy wylądowałam na podłodze ale za każdym razem się podnosiłam i walczyłam dalej. Nie obchodziło mnie to, że całe ciało miałam poobijane, chciałam po prostu udowodnić mu, że się myli. W końcu po 30 minutach chłopak wylądował na ziemi. Nie wierzyłam w to co się stało. Po chwili podniósł się z uśmiechem na ustach.
- Bardzo dobrze. To co mówiłem wcześniej było nie prawdą, chciałem ciebie zdenerwować. Hej, słyszysz mnie?
Byłam tak zmarnowana, że nie mogłam ustać. Leciałam na ziemie. Robin już do mnie biegł ale nie zdążył i wylądowałam na ziemi.
- Hej! Nie zasypiaj!- masz, teraz nagle się martwisz, a wcześniej to co?
- Uleczę ją.-usłyszałam spokojny głos Raven.
- Oki, to ja pójdę po wodę.-i wyszedł.
Po chwili czułam się już lepiej ale ciągle nie miałam siły żeby wstać. W końcu udało mi się usiąść. Ciężko dyszałam. Nie mogłam uspokoić bicia serca i oddechu. Oczy mi się same zamykały. Zobaczyłam przed sobą butelkę wody. Wzięłam ją drżącą ręką i napiłam się. Po paru minutach odzyskałam siły. Nawet nie zauważyłam jak Robin wyszedł. Wstałam i chciałam wyjść ale Raven mnie zatrzymała.
- A ty dokąd?
- Yyy... Chce iść się umyć.
- Nic z tego.
- Dlaczego?
- Czeka ciebie jeszcze jeden trening.
- No chyba nie.
- Nie marudź tylko chodź.
No nie wierzę. Czy oni chcą się mnie pozbyć? Poszłyśmy na dach.
- No i po co tu jesteśmy?
- Podczas walki z Robinem, twoje pięści paliły się, lekko ale jednak. Teraz, kiedy przed chwilą używałaś tego żywiołu masz jeszcze z nim jakieś połączenie, więc przywołaj go jak i pozostałe.
Nie wiem co sobie myślała, ale chyba nie zdaje sobie sprawy z tego, że jestem wyczerpana. Spojrzałam na nią spode łba i zauważyłam, że nie odpuści mi. Wzdychnęłam ciężko i usiadłam w siadzie skrzyżnym. Zastanawiałam się jak mam przywołać żywioły i przypomniał mi się dzień kiedy po raz pierwszy przywołałam ogień. Teraz rozumiem dlaczego sprowadziła nas na dach. Miałam poczuć wszystkie żywioły. Zamknęłam oczy. Najpierw pomyślałam o ogniu, o jego cieple i poczułam ciepło wokół ciała.  Następnie o wietrze, moje włosy uniosły się do góry, a ja poczułam przyjemny podmuch. Kolej na ziemię, zapach skoszonej trawy zaczął unosić się w powietrzu. Na wodzie nie musiałam się zbytnio skupiać bo sama przyszła z pięknym powiewem znad morza. W mojej głowie rozbrzmiały słowa piosenki, która jak miałam 3 lata pojawiła się w mojej głowie, znikąd. A oto one:

Podnieś wzrok, poczuj ciepło promieni
Zanurz się w głębi złocistej jesieni
W śniegu bieli poczuj chłód przemijania
Nim przebiśniegi oznajmią swój zamiar
I świat zmieni się w zieleni barwach
Składając ziemi pocałunek na wargach.

Oczywiście to tylko kawałek ale w tej chwili tylko to usłyszałam. Kiedyś nie rozumiałam tego ale teraz wiem o co chodzi. Lato-ogień, jesień-wiatr, zima-woda, wiosna-ziemia. Otworzyłam oczy i wyrecytowałam słowa, trochę zmienione i dodałam trochę od siebie.
- Podnieście wzrok, poczujcie ciepło promieni. Zanurzcie się w głębi złocistej jesieni. W śniegu bieli, poczujcie chłód przemijania. Nim przebiśniegi oznajmią swój zamiar i świat zmieni się w zieleni barwach. Składając ziemi pocałunek na wargach. Jam jest wasz władca. Żywiły! Odpowiedzcie na moje wołanie i słuchajcie się mnie. To jest wasze przeznaczenie.-nie wiedziałam skąd ale wiedziałam, ze to jest zaklęcie.
Już nie siedziałam tylko unosiłam się w powietrzu. Zobaczyłam każdy żywioł. Po chwili wszystkie złączyły się ze mną, a ja czułam, że teraz będą słuchać się tylko mnie. Dalej nic nie pamiętam tylko tyle, że upadłam. Po raz kolejny zemdlałam.

                                              
Słowa, który zostały zacytowane to kawałek zwrotki piosenki:
Buka ft. Skor-Zamknij oczy

Kolejna z wielu piosenek, które mnie inspirują.

poniedziałek, 15 grudnia 2014

Podejrzenia, rodzina i dom

*  *  *  *  *  *

Obudziłam się w tym samym pokoju co zasnęłam. A miałam nadzieje, że się magicznie teleportuje. Nie lubię szpitali, nigdy ich nie lubiłam.
- Na reszcie się obudziłaś.-spojrzałam w stronę głosu i zobaczyłam Raven.
- Gdzie Robin?-obiecał, że będzie przy mnie.
- Musiał się porządnie wyspać.-no tak, tak bardzo się skupiłam na sobie, że zapomniałam, że on też ma swoje potrzeby.-Aha.
Nastała niezręczna cisza. Spojrzałam na twarz dziewczyny i zobaczyłam, że się nad czymś zastanawia. Ciekawe czy nad tym samym co ja.
- Nie patrz tak na mnie.-nie mam pojęcia jak ona to robi. Myśli, a jednocześnie ma kontakt ze światem.-Myślisz o tym samym, co ja?
- Nie wiem, bo nie wiem o czym ty myślisz ale wydaje mi się, że myślimy o tym samym.-znowu cisza.
- Prawdopodobnie nie jesteśmy w pełni siostrami.-powiedziałyśmy równocześnie.
- Czyli jednak o tym samym.-stwierdziła azaratka.
- Nie możemy nimi być skoro jestem połączona ze wszystkimi żywiołami, a ty nie.
- Też tak myślę, a ty nawet nie umiesz używać tych samych mocy co ja.
- Skąd wiedziałaś, że jak zacznę medytować to żywioły zaczną walczyć?
- Jak medytowałyśmy to wokół ciebie po kolei pojawiały się żywioły. Stwierdziłam, że warto spróbować i udało się.
- Mogę już stąd wyjść?
- Myślę, że tak.
Najpierw usiadłam, a potem próbowałam wstać. Zakręciło mi się w głowie i zrobiło mi się ciemno przed oczami. Bym upadła gdyby nie czyjeś silne ramiona. Spojrzałam w górę i zobaczyłam Robina. Z powrotem posadził mnie na łóżku.
- Nie sądzę żebyś mogła już chodzić.-spojrzał na mnie, a potem na Raven.-Dlaczego pozwoliłaś jej wstać, skoro wiesz w jakim jest stanie?
- Jakbyś nie zauważył to gdybym powiedziała jej, że nie może jeszcze wstawać to i tak by wstała. Zdarzyło by się dokładnie to samo, z tą różnicą, że bym musiała jej tłumaczyć dlaczego jeszcze nie może wstać.
- Aż tak łatwo mnie rozpracować?-zapytałam dziewczynę z niedowierzaniem.
- Widząc twoją reakcje na to, że ciągle tu leżysz można było się domyśleć, że jak najszybciej będziesz chciała stąd wyjść.
- Aha.
Znowu próbowałam wstać. Robin spojrzał na mnie wilkiem. Tym razem nie zrobiło mi się słabo. Spojrzałam na Robina zwycięskim wzrokiem. Z sali szpitalnej skierowaliśmy się do salonu. Reszta Młodych Tytanów tam siedziała. Kiedy usłyszeli, że ktoś wchodzi szybko odwrócili się w stronę wejścia.
- Obudziła się nasza bogini żywiołów!-wykrzyczał radosny Cyborg widząc, że się wreszcie obudziłam. Jeszcze nikt nigdy mnie tak radośnie nie przywitał.
- Jak się czujesz nasza przyjaciółko?-zapytała uradowana Gwiazdka.
- Bardzo dobrze.-Robin spojrzał na mnie  z uniesionymi brwiami, ale nic nie powiedział.
Każdy opowiadał jak niesamowicie wyglądały żywioły. Cały wieczór graliśmy, rozmawialiśmy i śmialiśmy się. To był naprawdę bardzo miły wieczór. Była bardzo późno kiedy wszyscy się zebrali i poszli spać. Ja oczywiście spałam na bardzo wygodnej kanapie. Nie mogłam zasnąć, więc wstałam i usiadłam obok wielkiego okna. Woda wyglądała bardzo pięknie, a jeszcze ładnie gwiazdy odbijające się w niej.
- Herbaty?-tak się zapatrzyłam, że nie zauważyłam wchodzącego Robina, pokiwałam głową na tak. Po chwili usiadł obok mnie z dwoma kupkami herbaty.
- Nie tęsknisz za domem?-zapytał po pewnym czasie.
- Ja nie ma domu.-uniósł brwi w geście zapytania.-Jestem sirotą, nie mam rodziców. Wychowałam się w Domu Dziecka, w szkole nigdy nie miałam znajomych. Nigdy nie uważałam tamtego miejsca jako mojego domu.
- Więc czym jest dla ciebie dom?
- Dom dla mnie nie jest budynkiem lecz ludźmi do których można wracać, którzy cieszą się, że wróciłeś do domu. Dom jako budynek jest tylko budowlą, ale jeśli wypełnić ją ludźmi którzy ciebie kochają, daje schronienie przed każdym zagrożeniem. Nie zawsze rodziną są ludzie, którzy są połączeni więzami krwi, są połączeni o wiele silniejszymi więzami, których nie da się zerwać. Nigdy nie miałam domu, więc nigdy nie czułam się bezpieczna, ale teraz, z wami czuje się bezpieczna mimo, że znamy się bardzo krótko ja czuje, jakbyśmy się znali całe życie. Nie chce wracać do tamtego fałszywego świta gdzie ludzie są podzieleni na grupki i nie potrafią się dogadać. Gdzie, silniejsi gnębią słabszych z myślą o sobie, żeby tylko udowodnić swój autorytet. Tam gdzie można znaleźć bardzo dużo ludzi ale bardzo rzadko człowieka.
- Zgadzam się z tobą ale mam jedno pytanie.
- Jakie?
- Czy chciałabyś dołączyć do naszej rodziny, Młodych Tytanów.-no to teraz mnie zaskoczył.
- Ja... Nie wiem co powiedzieć... Dziękuje.-rzuciłam mu się na szyje prawie rozlewając herbatę.
- Czyli się zgadzasz?
- Tak.-powiedziałam ze łzami w oczach.
Bardzo długo później rozmawialiśmy, właściwie o wszystkim i o niczym. W pewnym momencie Robin wstał.
- Późno już, czas iść spać, musisz się wyspać.
- Na co?
- Twoje umiejętności walki wręcz ciągle są bardzo słabe. Jutro trening, a nie chciałbym żebyś mi padła po paru minutach.-chyba dostrzegł, że zrobiłam się blada bo się zaśmiał.-Dobranoc.
I wyszedł, zostawiają mi komunikator na ławie. Po chwili wstałam i położyłam się. Ten dzień był naprawdę wspaniały. Zasnęłam z uśmiechem na ustach.

sobota, 13 grudnia 2014

Koszmar

*  *  *  *  *  *
Głowa mnie strasznie bolała. Po chwili przypomniałam sobie co się zdarzyło i gwałtownie usiadłam. To co zobaczyłam mnie przeraziło. Była zima ale nie odczuwałam zimna. W oddali było widać ośmioletnie dzieci. Wstałam i zaczęłam do nich podchodzić, ale to co zobaczyłam mnie zszokowało. Ta grupka dzieci to moi znajomi ze szkoły, którzy stali w okręgu, a w środku zobaczyłam młodszą wersje mnie. Dzieciaki krzyczały. Wiedziałam co chociaż nie słyszałam słów. To co się tam działo jest jednym z moich najgorszych wspomnień. Znajomi się rzucili na młodszą mnie. Zaczęli mnie bić, kopać i pogardzać mną jak nigdy. Nie powstrzymali się nawet kiedy leżałam już na śniegu. Dalej robili ze mną co chcieli, a ja tylko się zasłaniałam rękoma. Po dwudziestu minutach odeszli i zostawili mnie pobitą i zmarzniętą na ziemi. Chciałam podbiec do młodszej wersji mnie ale sceneria nagle się zmieniła. Tym razem była późna wiosna i mieliśmy po 11 lat. Byliśmy na wycieczce w lesie. Zostaliśmy podzieleni na pięcioosobowe grupy. Mnie przydzielono do grupki chłopaków, którzy najbardziej mną pogardzali. Mieliśmy bawić się w podchody i ta grupa, która znajdzie najwięcej ukrytych przedmiotów dostanie nagrodę. Nie liczyłam na to, że my ją zdobędziemy. Wiedziałam, że chłopacy z mojej grupy tylko czekali aż będziemy sami. Wiedziałam co mnie czeka tylko nie myślałam, że wymyślą coś tak strasznego. Im starsi tym bardziej brutalni byli. Szliśmy przez las w milczeniu. W końcu przywódca grupy się zatrzymał przed grubym drzewem. Chłopak po mojej prawej wyciągnął sznur, a reszta się na mnie rzuciła. Po paru minutach walki, przywiązali mnie do drzewa. Nie wiedziałam co teraz będzie. Po chwili się przekonałam, każdy z chłopaków wyciągnął zabawkowe pistolety na kulki. Zaczęli we mnie strzelać. Starałam się robić uniki lecz to nie było łatwe. Po chwili znudziło im się to, chyba. Odwiązali mnie. Trochę się odsunęli, a ja wykorzystując sytuacje, zaczęłam uciekać. Biegłam nie patrząc dokąd uciekam. Zbyt długo się nie cieszyłam wolnością, bo po piętnastu minutach biegu dogonili mnie i otoczyli.
- Nie uważacie, że naszej małej uciekinierce należy się kara?-zapytał przywódca grupy, a reszta pokiwała zgodnie głowami.-Wiesz nie byłoby tak źle gdybyś nie uciekła, ale teraz się dowiesz kto jest twoim panem i już nigdy się nam nie sprzeciwisz.
Stałam nieruchomo i czekałam na nieuniknione. Zaczęli się do mnie zbliżać i rozpoczęli swój rytuał poniżania mnie. Kiedy skończyli leżałam nieruchomo na ziemi. Tym razem nie podbiegłam do siebie tylko czekałam aż sceneria się zmieni bo wiedziałam, że i tak nie zmienię historii. W końcu zaczęła się zmieniać udało mi się wychwycić parę innych złych wspomnień. W końcu się zatrzymała. Od razu rozpoznałam gdzie jestem. Miałam wtedy chyba 13 lat. Wydarzenia poprzedzające to były bardziej okrutne niż poprzednie z lasu. Od tamtego czasu unikałam chłopaków i zamknęłam się w sobie. Nadszedł dzień kiedy postanowiłam ze sobą skończyć. Uznałam, że najlepsze będzie rzucić się z mostu. Przeszłam przez barierki i skoczyłam. Woda była ciepła chociaż nie powinna bo był to deszczowy jesienny dzień. Poczułam ulgę, że to już koniec. Zamknęłam oczu i oddałam się w ręce rzeki. Nic nie czułam poza ciepłym dotykiem wody. Po chwili i to przestałam czuć. Zadowolona, że to koniec uśmiechnęłam się. Niech to szlag , nie udało mi się, ciągle żyje. Byłam w szpitalu. Po paru minutach przyszedł do mnie psycholog ale ja nie miałam ochoty z nim rozmawiać mimo to on do mnie mówił.
- Nie rozumiem ludzi, którzy chcą się zabić, a tym bardzie tych którzy nie mają żadnego powodu. Oczywiście ty masz to zrozumiałe, że zagubiłaś się w życiu. Wiecznie poniżana przez znajomych ze szkoły i nie tylko. - ciekawe skąd wiedział o poniżaniu mnie skoro nikomu o tym nie mówiłam.- Ale wiesz co ci powiem? Każdy ma swoją misję do wykonania i to, że żyjesz jest na to dowodem. Widocznie jakaś wyższa siła ma wobec ciebie plany i to bardzo ważne skoro leżysz tu, oddychasz i wyszłaś z tego bez uszczerbku na zdrowiu. Nie mówię tu o Bogu tylko o sile, która kiedyś zażądała żebyś się urodziła. Może życie nie jest łatwe ale pamiętaj dostajesz tyle ile jesteś w stanie znieść, a to świadczy o tym, że jesteś bardzo silną osobą.- skończył mówić i wyszedł.
Po tym zdarzeniu przestałam myśleć o sobie jako osobie, która nic nie znaczy ale o człowieku, który ma bardzo ważną misję do wykonania i nie może umrzeć. Zaczęłam chodzić na Judo. Sprzeciwiłam się znajomym i w końcu przestali mnie dręczyć.  Nagle wszystko pociemniało. Była tylko czarna plama nic więcej po chwili usłyszałam pikanie. Otworzyłam oczy i zobaczyłam białe światło. Gwałtownie usiadłam i całe ciało zaczęło mnie boleć. Tym razem to nie było wspomnienie ale rzeczywistość, była w Wieży Tytanów,a  dokładnie w sali szpitalnej. Kiedy Robin usłyszał mój krzyk, otworzył oczy,a jak zobaczył, że siedzę natychmiast do mnie podbiegł.
- Nie ruszaj się.- powiedział i zaczął mnie kłaść ale ja czułam, że jest coś nie w porządku. Odsunęłam jego ręce i usiadłam. Jak to zobaczyłam byłam przerażona. W wielu miejscach byłam owinięta bandażem.
- Co to jest?-spytałam się jego, wskazując na bandaż na udzie.
- Zostałaś ranna i musieliśmy zatrzymać krwawienie.
- Zdejmij to ze mnie- prawie krzyknęłam z rozpaczy.
- Ale dlaczego?
- Po prostu to ze mnie zdejmij!-rozryczałam się, on widząc moją reakcje, szybko zaczął odwijać wszystkie bandaże. Usiadł obok mnie i zapytał:
- A teraz mi wyjaśnisz o co chodzi z bandażem?
- Nie wiem czemu ale nie mogę znieść jego dotyku. Przeraża mnie nawet myśl o nim. -tłumaczyłam mu przez łzy.- A teraz może ty mi wyjaśnisz co się stało?
- Kiedy zaczęłaś medytować wszystko w okół zaczęło latać, tylko nie my, co było dziwne. Budynki się paliły, ziemia trzęsła, a z hydrantów woda wylatywała strumieniami. Ty zaczęłaś się unosić do momentu kiedy znalazłaś się w pozycji pionowej i wszystkie żywioły zaczęły tańczyć wokół Ciebie. Wyglądało to jakbyś była ich panem. W pewnym momencie zaczęłaś krzyczeć, a wszystkie żywioły rzuciły się na Popielarza. Kiedy on został pokonany, zaczęłaś spadać i wiatr zareagował natychmiast. Złapał Ciebie i położył na ziemi. Potem wszystkie żywioły zniknęły. Kiedy do ciebie podbiegliśmy leżałaś nie przytomna i cała zakrwawiona. Przenieśliśmy ciebie do wieży i opatrzyliśmy. Leżysz tu trzy dni i cały czas krzyczysz, nikt nie wiedział o co chodzi. Stwierdziliśmy, że po prostu śni ci się koszmar.-kiedy skończył nie mogłam w to uwierzyć.
- Ale wszystkie żywioły? Cała czwórka? Rozumiem ogień ale reszta.
- Tak było, widocznie posiadasz bardzo specjalny dar: połączenie ze wszystkimi żywiołami, które odpowiedzą na każde twoje wezwanie. A teraz musisz wypocząć i nie patrz tak na mnie bo wyglądasz okropnie.
- A będziesz tu cały czas?
- Nie zostawię cie.
Trochę uspokojona, że nie zostałam sama, położyłam się i zamknęłam oczy. Rozmyślałam nad tym co mi powiedział kiedyś psycholog w tym pamiętnym dniu i sądzę, że ma racje. Każdy ma jakąś misje do wypełnienia. W końcu udało mi się zasnąć.

Moja inspiracja :)

Pomyślałam, że dodam piosenkę, która magicznie sprawiła, że olśniło mnie i napisałam nowy rozdział.


Jeden z moich ulubionych artystów. Jest wiele piosenek, które mnie inspirują, ale postanowiłam dodać tą, ponieważ zawsze jak ją słucham,przenoszę się w świat wyobraźni i świat realny nie istnieje dla mnie. Takie 4 minuty i 54 sekundy medytacji. 

Medytacja i pierwsza prawdziwa walka

*  *  *  *  *  *
Po śniadaniu mieliśmy mieć kolejny trening. No w sumie to inni mieli taki normalny, a ja z Raven poszłyśmy medytować. Nie zdziwiło mnie to, że nie poszłyśmy do jej pokoju tylko na kraniec dachu. Dziewczyna zaczęła lewitować  medytować. A ja usiadłam na ziemi i również zaczęłam powtarzać tą samą frazę:
- Azarath Metrion Zinthos, Azarath Metrion Zinthos...
Kilka razy powtarzałam aż w końcu zatraciłam się w tym co mówię. Niesamowite uczucie, nie obchodzie cię nikt oprócz siebie, nie myślisz o niczym innym tylko o sobie. Tego nie da się opisać, trzeba to poczuć. Straciłam poczucie czasu, tak jakby wyjęto kawałek czasu z mojego życia. Dopiero Raven wyciągnęła mnie z tego transu. Wszystko fajnie gdyby nie to, że zamiast poczuć się silniejsza, czułam, że zaraz zasnę. Spojrzałam na Azaratkę i zobaczyłam świecące czerwone kółeczko.
- Alarm.-jedno słowo ale tak wiele znaczy.
Zeszłyśmy na dół,do salonu gdzie wszyscy już na nas czekali.
- Co tym razem?-zapytała Raven.
- Popielarz.-oznajmił Robin.
Za nim dotarliśmy na miejsce, Bestia zdążył mi wytłumaczyć kim jest Popielarz (nie mam pojęcia po co skoro ja już wiedziałam kim jest, ale jak taką radość poczuł, że może mi wytłumaczyć nie chciałam mu przerywać). Nareszcie dotarliśmy na miejsce. Jak to potwór, zdążył już rozwalić parę budynków. Tak szczerze to nie mam pojęcia po co mnie zabrali skoro potrafię tylko wysysać czyjąś moc, albo oddawać własną (na ogień nie mam co liczyć bo jeszcze tego nie opanowałam). Wysiadając z auta Raven podeszła do mnie.
- Medytuj.-jedno słowa,a ona myśli, że będę wiedziała o co chodzi.
- Tytani wio!-krzyknął Robin,no i zaczęła się walka.
Każdy coś robił tylko ja nie wiedziałam co zrobić. Chciałam być przydatna ale na prawdę nie wiedziałam co mam robić. Wszyscy atakowali potwora tylko nie ja. Ja, głównie skupiłam się na unikach przed latającymi przedmiotami. Nie wiem kiedy ale wszystkie budynki na około były rozwalone. Skupiłam się na tym jak mogłabym im pomóc ale nic nie przychodziło mi do głowy. Stałam jak głupia czekając aż skończą walkę. Pięć minut później jeszcze walczyli z tą różnicą, że zaczęli się przemieszczać na zachód. No po prostu świetnie, więcej budynków do rozwalania. Popielarz chyba mnie zauważył i rzucił we mnie najbliższym samochodem. A taki ładny był: czarny Porsche 911 Carrera Cabriolet. Rozbił się na moich oczach. Poczułam taki ból jak nigdy. Tak się skupiłam na Porsche, że nie zauważyłam drugiego samochodu. Ten tym razem był nudny i pospolity. Oczywiście zrobiłam unik. Zaczynały mnie już nudzić te ciągłe uniki. Przypomniałam sobie co mi Raven powiedziała przed walką i znalazłam sobie zacienione miejsce, i zaczęłam medytować. Tak jak za pierwszym razem, po paru minutach odleciałam. Nie wiedziałam jak przebiega walka ale zbytnio mnie to nie obchodziło. Nawet gdyby przegrywali i tak nie byłam w stanie nic zrobić.Nie wiedziałam ile czasu minęło ale zaczynało mi braknąć siły. Nie jakieś tam powoli, ale cholernie szybko. Nie miałam nad tym żadnej kontroli. Po chwili zaczęłam spadać w czarną otchłań. Zaczęłam walkę sama ze sobą aby nie utonąć w tej ciemności. Nie było łatwo. Powoli traciłam wolę walki. Jak przez mgłę słyszałam krzyki Tytanów, ale nie mogłam nic zrobić. Nie miałam już siły i zemdlałam otoczona najgorszymi wspomnieniami z mojego dzieciństwa.

Nowe moce

*  *  *  *  *  *

Obudziłam się wcześnie, słońce jeszcze się nie wyłoniło zza horyzontu. Poszłam na dach zachwycać się początkiem dnia. Od czasu kiedy Slade mnie zaatakował, zastanawiało mnie coś. Dlaczego ogień mnie nie poparzył? Dlaczego mnie wzmocnił? Jednego jestem pewna, Slade tego nie chciał, miał zamiar załatwić sprawę za pomocą ognia i nie udało się mu. Usiadłam po turecku i zaczęłam bardziej nad tym się zastanawiać. Czułam, że znam odpowiedź. Po pewnym czasie poczułam ciepło. To dlatego, że słońce zaczęło powoli się wyłaniać. Poczułam jego promienie na swojej skórze. Po chwili usłyszałam kroki. Obróciłam się i zobaczyłam Robina.
- Co ty tu robisz tak wcześnie? - zapytał i usiadł obok mnie.
- Obudziłam się i już nie mogłam zasnąć.
- Aha. Mam pytanie.
- Pytaj śmiało.
- Co ci się stało podczas trening? Byłaś cała blada.
- Próbowałam swojej mocy. - nie było sensu nie mówić mu tego.
- I jak udało ci się?
- Tak, ale w odwrotną stronę. Zamiast zabierać moc, oddałam swoją.
- Myślisz, że uda ci się zrobić to znowu?
- Nie wiem, ale myślę, że warto spróbować.
- Możesz spróbować na mnie.
Zdziwiła mnie jego propozycja. Skoncentrowałam się tak jak podczas treningu. Po chwili poczułam upływ siły. Było jej coraz mniej. Pojawiły mi się czarne plamy przed oczami. Nie mogłam przerwać upływu mocy. Nagle wszystko zrobiło się czarne.Upadłam na ziemie. Po chwili obudziłam się,Robin nade mną klęczał.
- Wszystko w porządku. - wiedziałam, że będzie chciał zapytać czy wszystko okej i stwierdziłam,że wyprzedzę go o krok.
- Udało ci się.
- Wiem, teraz mogę przekazywać swoją moc innym.
- Jest chyba jeszcze coś co potrafisz.
- Co?
- Kiedy przekazywałaś mi moc to wokół ciebie pojawił się ognisty okrąg.
- Nie zauważyłam go.
- Kiedy zemdlałaś,ogień z tego okręgu wniknął w ciebie i się obudziłaś.
- Tak jak myślałam.
- Co myślałaś?
- Że mnie i ogień coś łączy, pomyślałam o tym kiedy Slade mnie zaatakował.
- Może spróbuj go wezwać.
Pomyślałam, czemu nie. Jak mi się nie uda to nic się nie stanie. Pomyślałam o ogniu, o jego cieple, o tym jak mnie wzmocnił. Spojrzałam na słońce i już wiedziałam czemu, wcześniej, jak słońce wyłaniało się poczułam takie ciepło jego promieni. Po chwili wokół mojej dłoni pojawił się ogień. Jego ciepło rozchodziło się po całym moim ciele. Wspaniałe uczucie.
- Odkryłaś kolejną swoją zdolność, a teraz chodź na śniadanie, pewnie wszyscy się zastanawiają gdzie jesteśmy. - zgodziłam się i poszłam za nim.
- Robin mam prośbę.
- Słucham?
- Mógłbyś nie mówić reszcie o moich nowych mocach.
- Nie powiem im, sama to zrobisz gdy będziesz gotowa.
- Dziękuje
I tak oto z uśmiechem na twarzy poszłam na śniadanie, które już na mnie czekało.

Znaki Raven

Dla tych którzy nie wiedzą postanowiłam dodać małe wyjaśnienie na temat znaków Raven na ciele.
raven
W odcinku "Znamię" Raven otrzymała takie znaki od pośrednika Trygona-Slade'a. To był dzień jej urodzin. Te znaki są ostrzeżeniem przed Trygonem.