* * * * * *
Po śniadaniu mieliśmy mieć kolejny trening. No w sumie to inni mieli taki normalny, a ja z Raven poszłyśmy medytować. Nie zdziwiło mnie to, że nie poszłyśmy do jej pokoju tylko na kraniec dachu. Dziewczyna zaczęła lewitować medytować. A ja usiadłam na ziemi i również zaczęłam powtarzać tą samą frazę:
- Azarath Metrion Zinthos, Azarath Metrion Zinthos...
Kilka razy powtarzałam aż w końcu zatraciłam się w tym co mówię. Niesamowite uczucie, nie obchodzie cię nikt oprócz siebie, nie myślisz o niczym innym tylko o sobie. Tego nie da się opisać, trzeba to poczuć. Straciłam poczucie czasu, tak jakby wyjęto kawałek czasu z mojego życia. Dopiero Raven wyciągnęła mnie z tego transu. Wszystko fajnie gdyby nie to, że zamiast poczuć się silniejsza, czułam, że zaraz zasnę. Spojrzałam na Azaratkę i zobaczyłam świecące czerwone kółeczko.
- Alarm.-jedno słowo ale tak wiele znaczy.
Zeszłyśmy na dół,do salonu gdzie wszyscy już na nas czekali.
- Co tym razem?-zapytała Raven.
- Popielarz.-oznajmił Robin.
Za nim dotarliśmy na miejsce, Bestia zdążył mi wytłumaczyć kim jest Popielarz (nie mam pojęcia po co skoro ja już wiedziałam kim jest, ale jak taką radość poczuł, że może mi wytłumaczyć nie chciałam mu przerywać). Nareszcie dotarliśmy na miejsce. Jak to potwór, zdążył już rozwalić parę budynków. Tak szczerze to nie mam pojęcia po co mnie zabrali skoro potrafię tylko wysysać czyjąś moc, albo oddawać własną (na ogień nie mam co liczyć bo jeszcze tego nie opanowałam). Wysiadając z auta Raven podeszła do mnie.
- Medytuj.-jedno słowa,a ona myśli, że będę wiedziała o co chodzi.
- Tytani wio!-krzyknął Robin,no i zaczęła się walka.
Każdy coś robił tylko ja nie wiedziałam co zrobić. Chciałam być przydatna ale na prawdę nie wiedziałam co mam robić. Wszyscy atakowali potwora tylko nie ja. Ja, głównie skupiłam się na unikach przed latającymi przedmiotami. Nie wiem kiedy ale wszystkie budynki na około były rozwalone. Skupiłam się na tym jak mogłabym im pomóc ale nic nie przychodziło mi do głowy. Stałam jak głupia czekając aż skończą walkę. Pięć minut później jeszcze walczyli z tą różnicą, że zaczęli się przemieszczać na zachód. No po prostu świetnie, więcej budynków do rozwalania. Popielarz chyba mnie zauważył i rzucił we mnie najbliższym samochodem. A taki ładny był: czarny Porsche 911 Carrera Cabriolet. Rozbił się na moich oczach. Poczułam taki ból jak nigdy. Tak się skupiłam na Porsche, że nie zauważyłam drugiego samochodu. Ten tym razem był nudny i pospolity. Oczywiście zrobiłam unik. Zaczynały mnie już nudzić te ciągłe uniki. Przypomniałam sobie co mi Raven powiedziała przed walką i znalazłam sobie zacienione miejsce, i zaczęłam medytować. Tak jak za pierwszym razem, po paru minutach odleciałam. Nie wiedziałam jak przebiega walka ale zbytnio mnie to nie obchodziło. Nawet gdyby przegrywali i tak nie byłam w stanie nic zrobić.Nie wiedziałam ile czasu minęło ale zaczynało mi braknąć siły. Nie jakieś tam powoli, ale cholernie szybko. Nie miałam nad tym żadnej kontroli. Po chwili zaczęłam spadać w czarną otchłań. Zaczęłam walkę sama ze sobą aby nie utonąć w tej ciemności. Nie było łatwo. Powoli traciłam wolę walki. Jak przez mgłę słyszałam krzyki Tytanów, ale nie mogłam nic zrobić. Nie miałam już siły i zemdlałam otoczona najgorszymi wspomnieniami z mojego dzieciństwa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz